IMG12 (2)

IMG12 (2)



260 ELŻBIETA DĄBROWICZ

Mickiewicza w Romantyczności współczucia dla cierpiącej czy współodczuwania z cierpiącą. Kto by zaś pamiętał jeszcze najsłynniejszą w dorobku Żmichowskiej Pogankę, zauważyłby analogię między słowiańskim odruchem wobec cierpienia a filipiką, którą malarz Cyprian wygłosił przeciwko gloryfikacji czy estetyzacji nieszczęścia w kulturze chrześcijańskiej.

Rekonstruując biografię Strzeleckiego Żmichowska nie tylko przenosiła się tam, gdzie żaden Europejczyk przed nim nie bywał, ale też sama wracała do swoich najważniejszych kwestii, a nawet sformułowań. Z tych ostatnich warto nadmienić choćby o motywie argonautów, który pojawił się wcześniej w ważnym dla niej utworze pod tytułem List nie wiem czyj i nie wiem do kogo. Trudno się oprzeć wrażeniu, że biografia Strzeleckiego jest poniekąd utajoną autobiografią Żmichowskiej. Prócz tego, że dotyczy Strzeleckiego, dotyczy również takich jak on „■niespokojnych duchów”, z którymi nie wiadomo, co począć — nie tylko w rodzinie czy w kraju, ale nawet i w Europie ładu dziedziczonego. Którzy muszą koniecznie ruszać w nieznany świat, żeby tam się o sobie - stanąwszy na Górze Kościuszki -dowiedzieli.

W artykule O Pawle Edmundzie Strzeleckim Żmichowska próbowała dojść i napisać, dlaczego przypadło jej w udziale życie bezowocne, o czym wielokrotnie informowała w listach swoją wielbicielkę, Wandę Grabowską. Najdobitniej i naj-systematycznięj, wręcz z pedanterią, w liście z 21 kwietnia 1869 r. Po młodości nie zostało śladu: „{...] zmełłam młodość moją na projektach, próbach, wyciąganiach rąk i tęschnotach”. Po zawodzie pisarskim i nauczycielskim - tyle, co nic: „[...] wiem o sobie i wszyscy o mnie wiedzieć mogą, że nic nie zrobiłam — że nic nie zrobię już. Suma ogólna mego życia - cztery tomiki u Jaworskiego drukowane -z tylu godzin lekcyj, z takiej gromady uczennic w Lublinie i nie w Lublinie - nawet wziętości nauczycielskiej nie wypracowałam sobie”. Żeby odebrać sobie resztki znaczenia, posłużyła się systematem Darwina. „Wierz mi, że w darwinowskiej walce o życie, bardzo smutną rolę odgrywam; wcale sobie do najgrubszego -choćby do pokarmowego życia nie wywalczyłam miejsca. Że mam rodzinę, która z serdeczną oględnością pozoruje jakąś wymianą przysług, dawane mi utrzymanie, to jest przypadkowością tylko, a nie normalnym położeniem. Umiem ja to wszystko bardzo właściwemi nazwać sobie sylabami - pasożytność, nieradność, bezużytecz-ność - zajmowanie miejsca innym odpowiedniejszym i bogatszym organizmom". Nikogo przy tym, ani niczego nie obarczyła winą za swój los: „[...] zawsze widzę, zawsze rozumiem, na mocy jakich braków wewnętrznych, taki los mi się skom-binował i choćby przez sen nie zapominam o tern”. Nie tylko całe swoje życie pozbawiła rozpoznawalnego po owocach sensu, ale jeszcze do cna odarła się ze złudzeń, że mogłoby być inaczej: „Nawet wstecznie nie mam lepszych dla siebie przypuszczeń. Bawię się niekiedy w podobne retrospektywne «gdyby», lecz na dnie serca mam to marmurowe, granitowe przekonanie, że jedyne możliwe gdyby powinno się chyba w tej formułce wyrazić: «Gdybym inną była!...»”. Ponieważ „inną” być nie mogła, posuwała się dalej w samounicestwieniu. „Są w starych dworach głębokie piwnice żelaznymi zaparte drzwiami - nowi właściciele trudzą się

i mozolą, żeby przystępu do drzwi odszukać - potem z wielkim natężeniem podważają wrzeciądze i za niemi odkrywają co?... znowu piwnicę - może trochę gwoździ zardzewiałych...”51.

Piwniczna metaforyka z przytoczonego fragmentu - jakże odległa i od słońca młodej piśmienności warszawskiej - wynalazku Dembowskiego - i od bagatelizującej metaforyki solamej Świętochowskiego - mogła nasunąć Wandzie skojarzenie z podziemiami Starego dworu w Świerszczowej. Próba uwiarygodnienia gminnych rojeń o skarbach i tajemnicach z przeszłości sprowadziła tam na poszukiwacza rodzinną tragedię, śmierć jego młodszej siostry. Pośrednio ostrzegała więc Narcyza przed sobą swoją przysposobioną „siostrzyczkę”.

W świetle artykułu o Strzeleckim retrospektywne „gdyby" z listu zdradzało poniekąd owego „historycznego pretendenta”, który trafił do swego własnego życia okrutnym kaprysem losu. Wewnętrzną niezgodę na swój aktualny status w imię statusu poczytywanego za należny, Żmichowska - sierota niemal od urodzenia -musiała wszak aż nadto dobrze znać z autopsji. W świetle artykułu o Strzeleckim również Gabryella mogła mieć swoje korzenie w jakimś mitycznym Kiekrzu, w melanżu poczucia krzywdy z wilczym głodem znaczenia, a nie - jak chciała Unicka - w budującej miłości bliźniego.

Od jeszcze innej strony oświetla Gabryellę Czy to powieść? We wstępnej części utworu, poprzedzającej fikcyjną autobiografię, pisarka N.Ż. radzi „spóźnionej o całe życie” debiutantce Leonie Hołosko, żeby napisała pamiętnik-nie-pamiętnik. „Nie komponuj powieści, ale ułóż ją raczej z wypadków, osób i zdarzeń, na które się własnymi patrzyłaś oczyma. Weź postać, co by od urodzenia do chwili obecnej towarzyszyła ci nieodstępnie, była Tobą, a nie Tobą, żyła wśród Twoich krewnych, znajomych i przyjaciół, a jednak nie wśród tych samych wypadków ani wśród tych samych okoliczności; weź taką postać, a dasz nam obraz kobiety będącej może najwierniejszym odbiciem usposobień naszych w ciągu bieżącego wieku. Przypomnisz rzeczy zapomniane, wyspowiadasz się z grzechów i pomyłek, usprawiedliwisz z niesłusznych zarzutów i choć jedną niteczkę pajęczą usnujesz między dawnymi, to jest naszymi laty, a między dniem dzisiejszym, który dniem naszym nie jest, który należy do młodych, z silniejszym od nas rozpędem w świat śpieszących pokoleń"52.

Zdradzająca za młodu talent pisarski, mistyfikatorski, fantazjująca na pocze-Ikaniu Leona zwróciła się do profesjonalistki N.Ż., by ta jej poradziła, jak piórem /zarobić dwieście rubli. Formę pamiętnika-nie-pamiętnika czy powieści-nie-po-wieści sugerowała debiutantce pisarka przeciwna zarówno ekshibicjonizmowi w literaturze, jak i komercyjnemu powielaniu fabuł. Forma skrycie autobiograficzna pozwalała korzystać z własnego doświadczenia, a więc nie kłamać, a zarazem się / z siebie za bezcen, zawsze za bezcen, nie wyprzedać.

51    N. Żmichowska, Narcyssa i Wanda, s. 290-294.

52    N. Żmichowska, Czy 10 powieść?, w: Wybór powieści, oprać. M. Olszaniecka. Warszawa 1953, i. 2,


s. 210.


Wyszukiwarka