To bgła straszna przygoda. Byliśmy z Panem ur lasach bieszczadzkich. I właśnie mieliśmy z bocznej drogi wyjechać na szosę, gdy nagle drogę zagrodziła nam jakaś ruchoma góra. Pan nie zdążył zahamować i nasz Trabant zderzył się z tym czymś. Spadłem pomiędzy przednie a tylne siedzenie i usłyszałem huk i brzęk. Zbiła się przednia szyba (Pan miał skaleczoną rękę) i uszkodzony był prawy błotnik.
A przed maską naszego wozu stała ciągle ta dziwna góra. Wtedy zobaczyłem, że ma oczy, rogi, a na boku pokazały się krople krwi. Poczułem zapach, który był podobny do zapachu krowy.
— Zderzyliśmy się z żubrem, Atomie — powiedział Pan.
Potem jechaliśmy wolno naprzód. Pan dał znać, że zranił to dziwne zwierzę. Przez dziurę po szybie i w błotniku wiał wiatr.
Pan się martwił i sam siebie pocieszał:
— Trudno, szkło jest tłukące.
— Ale dlaczego pękł błotnik? — szczeknąłem.
— Ach, Atomie, — Pan westchnął głęboko — bo nasz błotnik też jest szklany.
Nie zrozumiałem:
— Błotnik samochodu ojca Adasia, wiem to na pewno, jest żelazny. A w ogóle to szkło jest przezroczyste. Przezroczyste są szyby, szklanki, wazoniki i inne dla psów mało użyteczne rzeczy.
— To wszystko nie jest takie proste — tłumaczył mi Pan, kiedy zatrzymaliśmy się w końcu w mieście Krośnie. — Popatrz, szyba w drzwiach łazienki jest nieprzezroczysta, matowa, a przecież też szklana.
Wieczorem pojechaliśmy do warsztatu samochodowego.
Stary majster podrapał się za uchem na widok naszego Trabanta.
— Szybę przednią zaraz założymy, ale z błotnikiem będzie kłopot, bo takich nie mamy — powiedział.
Pan zaproponował połatanie błotnika watą szklaną i jakimś klejem. Majster zaciekawił się i zaraz jakiś chłopak z warsztatu przyniósł duży rulon jakby papieru. W środku była rzeczywiście wata, ale jej włó-kienka poukładane były porządnie, równo koło siebie i jakoś błyszczały. Chciałem ją polizać, ale była za daleko. Zapachu nie wydawała żadnego.
Następnego dnia Pan zwiedzał hutę szkła w Krośnie.
Gdy wrócił, spytałem ciekawie, jak było w tej fabryce.
— W hucie, nie w fabryce, Atom-ku.
Pan wyjaśnił mi, że jeśli w fabryce wytapia się jakieś nowe produkty w wysokiej temperaturze, to fabrykę taką nazywa się hutą.
Wykorzystałem oczywiście zaraz tę wiadomość, żeby się dowiedzieć, po co w hucie szkła jest taka wysoka temperatura.
— Zacznijmy od tego, że szkło się robi z piasku.
To była dla mnie nowość, słuchałem z przekrzywionym łbem.
— Czym piasek bielszy, tym lepszy, bo czyściejszy. Piasek to przede wszystkim kwarc. Kwarc jest podstawowym surowcem do produkcji szkła. Do kwarcu koniecznie trzeba dodać sody, używanej w każdym domu do gotowania bielizny i do szorowania. Oczywiście soda w hucie nie jest tak oczyszczana ani nie pakowana w takie małe opakowania. I, co jest bardzo ważne, do piasku trzeba dodać jeszcze wapna palonego, takiego wapna, które na budowie mieszane jest z wodą i używane do łączenia cegieł.
— Więc piasek, soda i wapno? — szczeknąłem.
Pan skinął głową:
— Te trzy składniki są najważniejsze. Ale w ogromnych magazynach huty jest jeszcze wiele innych su-