- 78 v-
— Nie panie, w Paryżu... Familia otrzymała pozwolenie przewiezienia ciała tutaj do familijnego grobu.
— W jaki sposób odbyło się przewiezienie zwłok z Paryża do Compiegne?
— W karawanie stowarzyszenia pogrzebowego.
— W jaki sposób karawan przewieziono, koleją żelazną, czy też końmi.
— O tem się pan dowiesz w biurze stowarzyszenia pogrzebowego w Paryżu.
Gilbert podziękował za wyjaśnienia i udał się do miasta, przyrzekłszy sobie, że wszystkiemi siłami staraó się będzie o to, żeby się dowiedzieć, co się stało z dzieckiem Joanny. Udał się z tym zamiarem do urzędnika stanu cywilnego, który z uprzedzającą grzecznością starał się byó mu usłużnym.
— Bądź pan łaskaw zobaczyć w książkę stanu cywilnego, kto jest zapisany w księdze urodzeń dnia 17 lub 18 grudnia 1863 roku?
Urzędnik poszukał księgę z tego roku i zaczął kartować. Odnalazł dzień i zaczął czytać:
W dniu powyższym zapisano do księgi dziecko płci żeńskiej, córkę hrabiego Maksymiliana de Va-dans i Joanny de Yiefyilłe, jego małżonki. Dziecko zapisane zostało pod imieniem Genowefy. Ojciec stawił się osobiście w towarzystwie dwóch świadków.
Gilbert, który uczuwał okropny niepokój, jak to zwykle bywa, gdy za chwilę ma się wiedzieć rozstrzygnięcie ważnej jakićj sprawy, z niecierpliwością czekał, zanim nrzędnik mu zacznie czytać. Po przeczytaniu powyższego twarz jego przybrała wyraz ta-kiój radości, że aż urzędnik to dostrzegł.
— Wyciągnij mi pan kopią tego.
ubogich.
_ z największą ochotą, pozwolę się tylko zastać, czv kopia ma być legalizowaną.
"■* _ Owszem panie i to koniecznie.
_ W takim razie dziś pan kopii odebrać nie możesz Bądź pan łaskaw zaczekać na nią. Potrzeba dokonać w tym razie pewnych formalności
_ by mi pan zpcnciał ją odesłać. Kiedyż się jej mogę na pewno spodziewać?
J _ Pojutrze najpóźniej.
_ Otóż na koszta — odrzekł Gilbert, doręczając urzędnikowi pięćdziesięcio frankówkę.
— Nie mam drobnych, ażeby zdać panu resztę, odparł urzędnik.
— W takim razie proszę resztę rozdać między
Gilbert wyszedł.
— A więc mój brat miał litość nad biednem stworzeniem. Dał jśj nazwisko... a może ona żyje... może on wychowywał ją nawet... Trzeba ulać się do Paryża i odsłonić tajemnicę, która spoczywa na trumnie mego brata, jadę do Paryża, a poaieważ pociąg jednak nie odchodził jeszcze, wstąpił Gilbert do restauraeyi i kazał sobie podać śniadanie.
Teraźniejszego Gilberta z zeszłym trudno było porównać. Gilbert mając teraz cel, dla którego żył, odmłodniał i o całe dwadzieścia lat zdawał się być młodszym, jak dawniej.
Nareszeie nadszedł czas wyjazdu. Siedząc w wagonie doktór rozmyślał, jak ma dalćj postępować. Plan ten był prosty. Zamierzał pytać się, szukać, dowiadywać się o stanie rzeczy, nie dając się poznać a przynajumićj do czasu... Przybywszy na dworzec północny kazał się zawieść na plac Saint-Sulpice,