84
nej ciemności, że noc dzisiejsza miała w sobie pewien urok.
Już kilka gwiazdek błyszczało na niebie, gdy około godziny dziesiątej wieczorem słońce znikło z horyzontu, pozostawiając za sobą długi cień, który ma potrwać do rana. Niebo pokrywa się odblaskiem purpurowym, tworzącym olbrzymią tęczę od wschodu do zachodu.
Szare chmury o dziwacznych kształtach przebiegają przestrzeń i ożywiają ten trudny do odmalowania krajobraz. Księżyc w pełni, ukazujący się o zachodzie słońca, rzuca swoje białe światło na wodę i osrebrzą fale dookoła. Przy oświetleniu jego ogromnej tarczy, kontury lądów w oddali wychodzą jasno i wyraziście.
Stoję samotnie na górnym pokładzie i odd \ję się marzeniom; temperatura coraz przyjemniejsza, czuję się szczęśliwym, zbliżając się do kraju. Towarzysze wyrywają mnie .z trudem z zadumania i sprowadzają na partyę wista do sali jadalnej, w której po raz pierwszy, po długiem nieużywaniu, zapalono dziś lampę. Morze jest gładkie jak jezioro — co za rozkosz płynąć spokojnie, po tylu burzach!
24 sierpnia. Zaczyna już świtać, księżyc blednie i gwiazda dzienna obejmuje swe panowanie. Ptaki towarzyszą nam w dalszym ciągu, krążąc dookoła Virgo, którego ogon czarnego dymu wije się w fantastycznych pierścieniach. Zbliżamy się do brzegów Norwegii i napotykamy pierwsze skały. Mijają nas okręty i statki różnego rodzaju; odradzamy się duchem, wstępując w kraje cywilizowane.
Śniadanie o 9-ej spożywamy bardzo wesoło, jest ciepło i pogodnie, każdy się przygotowuje na przyjazd do Tromso.
Wreszcie o 11-ej jesteśmy nawprost miasta, a w godzinę potem Virgo zatrzymuje się w porcie obok okrętu Frani, który spotkaliśmy w Dansk-Gatt 14-go sierpnia.
XIV.
Powrót.
W jednej chwili otaczają nas przyjaciele, witają i objaśniają, że Nansen znajduje się w Tromso, na ładnym białym statku Otario, który mu ofiarował swoje usługi i przywiózł tu z Hammerfestu, a obecnie stoi na kotwicy obok Frama.
Szczerze żałuję, że nie mogę już uścisnąć jego dłoni, żegnam się tylko pośpiesznie, choć najserdeczniej z mymi towarzyszami i wsiadam na statek pocztowy Haakon-Jarl, który odpływa za parę minut. Doktór Ekelund dotrzyma mi towarzystwa aż do Trondhjem. Jeden z oficerów wręcza mi na pokładzie paczkę dzienników i listów z Francyi; miły. przedsmak ojczyzny i moich najdroższych; już mi się zdaje, że ich czuję przy sobie.
Haalcon Jarl jest prześlicznym parowcem pocztowym, kursującym pomiędzy wybrzeżami norweskiemi, pozbawionemi kolei żelaznych.
Żegluga po fiordach jest pełna uroku i niespodzianek; krajobrazy nadzwyczaj urozmaicone: to skały poszarpane, których szczyty pokryte są śniegiem, podobnie jak góry na Szpicbergu; to zielone doliny