114
Pierwsze wycieczki zaczął ksiądz Stolarczyk robić zaraz po swym przyjeździe do Zakopanego, a więc od roku 1847 począwszy. Najwięcej chodził z księdzem Pleszowskim, proboszczem z Bielan pod Kętami, z księdzem Roszkiem, proboszczem z Poronina ’, albo z ojcem Ambrożym, Reformatem.
O księdzu Pleszowskim tak pisze raz w swej Wycieczce na szczyt Gerlachu, co następuje:
Przypatrując się wzniesionemu nademną Gerlachowi, miałem na myśli przedewszystkiem księdza Pleszow-skiego, którego wszyscy znajomi Królem Tatr nazwali, zdaniem mojem bardzo trafnie, bo pewno żaden tak nie pokochał tych gór, jak on. Przyjeżdża on tu rokrocznie podziwiać ich szczyty, spady, doliny, jeziora, i stawy, a powtarza to już on przeszło 20 lat1 2 3. Był ze mną na Pysznej, Czerwonym Wierchu, Koszystej i Krzyżnem, szedł przez Zawrat do Morskiego Oka, wybrał się na Kopy, nad Zielony Staw, pod Głupią Górę i zwiedził Murań, Hawrań i Polski Grzebień. Na każdem miejscu, skąd się rozkoszny widok przedstawia, zwykł przedewszystkiem śpiewać Te Deum. Tu na Polskim Grzebieniu śpiewaliśmy razem Vem'fe exultemus Domino; płakał z radości, podziwiając tak wspaniałe cuda Boskie. Taką rze wnością rozczulał i budował wszystkich. Uważałem, jak górale pobożnie obok niego na kolana padli i szczerzej może i goręcej się modlili, niż w kościele.
Skoro już była mowa o księdzu Pleszowskim, to przy sposobności opowiedział o nim „Jegomość41 jeszcze i następujący, dość zabawny epizod:
Wybraliśmy się dawniej razem na Polski Grzebień, a gdyśmy się pięli do góry, pod samym już prawie szczytem rzecze do mnie mocno zmęczony ksiądz Pleszowski: „Dalej już nie pójdę, bo nie mogę41. Ja za nim idąc, biorę mały kamień i rzucam na bok ściany niepostrzeżenie: Kamień potoczył się na dół i zaszeleściał, a ja wtedy krzyknąłem: „Uciekajmy, bo się wielki kamień na nas wali!" Xa to skoczył mój ksiądz Jędrzej, jak sama i sam nie .czuł, jak lekko na wierzch wyszedł. Uśmialiśmy się potem serdecznie, jak to w niektórych przypadkach strach dodaje odwagi.
Jeszcze dzielniejszym taternikiem niż ksiądz Pleszowski, był ów ksiądz Ambroży, Reformat, specjalny amator najtrudniejszych wycieczek na szczyty, na których jeszcze przeważnie nie postała noga ludzka. Z księdzem Stolarczykiem był na Baranich Rogach, na których jedno niebezpieczne przejście na zawsze wryło się „jegomości44 w pamięć, tak, iż je sobie przypominał przy najtrudniejszych trawersach na Gerlachu; a innym razem, pod przewodnictwem Wali, wdarli się razem na Mięguszowiecki Szczyt, na „Mięguszowskie Ryzy44, jak je nazywa ksiądz Stolarczyk. W drodze na ten szczyt spotkała ich burza z ulewą, która może innych skłoniła by do do odwrotu. Ale dzielni księża ani myśleli wracać, lecz postanowili przeczekać słotę, pomimo, iż taki postój na Mięguszowieckiej przełęczy, wśród przepaści pod nogami, wcale nie równał się bagateli. Mimo to — opowiada ksiądz Stolarczyk
8'
gaździna pobiegła z płaczem na plebanję poradzić się księdza Proboszcza, co robić w takiej przygodzie. On jaknaj spieszniej wysłał górala na polanę Kondratową, a gdyby nas tam nie zastał, miał się przeprawić do Mało-Łąki, Inny posłaniec miał iść w przeciwną stronę i wypytywać się o nas w Miętusiej i na Upłazie. Nie zdążyliśmy na czas, aby uprzedzić pierwszego posłańca, szczęście, że się na tym jednym skończyło i że więcej ludzi nie poszło szukać zguby“.
Ks. Wojciech Roszek (zmarły w roku 1894), drukował swe spostrzeżenia meteorologiczne p. t. Z Poronina w sprawozdaniach komisji fizjograficznej Towarzystwa naukowego krakowskiego.. Z jego inicjatywy zajęło się Tow. Tatrzańskie utworzeniem w r. 1876 szkoły snycerstwa w Zakopanem.
To znaczy od jakiegoś roku 1853.