202
jego ruch. Staraj się zręcznie wybadać tak matkę jak i syna, a może wydobędziesz z nich cokolwiek w sprawie córki wuja pańskiego, którćj akt urodzenia tak szczęśliwie udało mi się wydobyć.
— Więc to pan nie jesteś pewny, czy córka pana de Vadans żyje ?
— Nie i właśnie poszukuję jśj śladów ale koniecznie mi w tym razie pomódz musisz, kochany panie Eaulu i mam nadzieję, że mi tego nie odmówisz.
— Jakżebym miał tego panu odmówić, skoro mi pan tyle dobrego wyświadczyłeś i skoro tu chodzi także i o mnie.
‘— A więc dobrze liczę na ciebie.
— A teraz powiedz mi jeszcze kochany Raulu, przecież niepodobna przypuścić, abyś oprócz Filipa i jego matki nie miał zuać jeszcze innych osób w Paryżu podczas choroby swego wuja do tego stopnia, żeby żyć z nimi w poufalszym stósunku, bo bez wszelkiego towarzystwa młody człowiek nie wytrzymałby?
— Jeden dom był mi tylko drogi i to dom margrabiny de Brennea.
— Czy to margrabina jest młodą osobą ?
— Nie, jest wdową, matką rodziny.
— Dużo ma dziecj ?
— Jednę córkę, słynącą wdziękami.
— A więc, ciągnął Gilbert, z pewnością dla tśj córki chodziłeś pan do margrabiny.
— Nie dla mój, ale inna osoba była sercu memu drogą, dziewczę również młode, biedne ale dobre i piękne a przytem bardzo dobrze wychowane i skromne... Jest to panna do towarzystwa pań de Brónnes... Kochani tę pannę i wcale się tćj miłości nie wstydzę.
Gilbert zachmurzył się.
— Z wszystkich niebezpieczeństw, jakie człowieka w życiu spotykają, miłość jest najniebezpieczniejszą, jest miłość, rzekł głuchym głosem, głosem,, z którego poznać było można, że po zatem kryje się boleść jakaś, którą starzec w sobie stłumił, nie zapominaj o tern panie de Challins i miej się na baczności. Lecz dość tego, nie mówmy o tem. Zostaniesz u mnie na obiedzie, ciągnął dalój, a jutro rano wyjedziesz do Paryża, dokąd ja ci będę towarzyszył.
Raul aczkolwiek najchętnićj byłby się wymówił od tego, aby jak najprędzćj zobaczyć swoją ubóstwianą Genowefę, ale nie wypadało odmówić człowiekowi, który przez to, że go uwolnił z więzienia, umożebnił mu w ogóle zobaczenie się z swoją narzeczoną. I pozornie z największą radością przyjął więc zaproszenie.
IV.
Doktór Gilbert od pierwszego spojrzenia powziął do młodego siostrzeńca swego głęboką syiopatyą Nabrał też przeświadczenia, że Raul jest niewinny a powoli, o ile przekonywał się o jego niewinności, o tyle obarczał Filipa.
— Filip był winnym, powtarzał sobie, nie ulega najmniejszój wątpliwości, ale obok przeświadczenia trzeba mieć i dowody -w ręku a tych chwilowo zupełnie brak, ale znaleść się muszą... prawda i sprawiedliwość w końcu muszą odnieść zwycięztwo.
Po krótkim obiedzie oboje rozeszli się.
Raul po tylu wzruszeniach i niedospanych no-
i