108
— Z ostępu, należącego do mojego obwodu.
— A więc nie wypadła wam droga duktem, który od leśniczówki prowadzi do wysokiego lasu?
— Nie, panie nadleśniczy. '
— To słuchajcie, Kruszyński. Okrążamy ten oto zagaj. — Naprzeciwko od strony wysokiego lasu opuściły się1] do tego ostępu jelenie; ten zaś trop odyńca prowadzi dwa razy w zagaj i raz z zagaju. Jeżeli czwarta strona ostępu, którą jeszcze otropimy2), nie wykaże nic nowego, to odyniec i jelenie stoją w tym tu zagaju. Jest teraz dziewiąta. Za godzinę zaczniecie cicho przechodzić zagaj, od czasu do czasu przy-stawając, lub łamiąc gałązkę sośniny; ja stanę w wysokim lesie w pobliżu wagi1) jeleni, elew na poprzecznym dukcie. Gdyby padł strzał od strony wysokiego lasu, zwrócicie się w kierunku duktu poprzecznego, i w dalszym ciągu będziecie przechodzili zagaj, by ruszyć odyńca. Rozumieliście?
— Rozumiałem.
— A ty, Stachu, pamiętaj, strzeliwszy do dzika, nie ruszać się z miejsca, póki ja nie nadejdę. Staniesz na brzegu przeciwległego zagajenia, w dobrem ukryciu, lecz nie na samym przesmyku2) odyńca, tylko nieco w bok.
Kruszyński pozostał na miejscu; elew poszedł w swoją stronę, nadleśniczy w swoją, by dalej śledzić tropy. Kruszyński miał słuszność: na dukcie nie było dalszych tropów; droga od leśniczówki ku wysokiemu lasowi również nie wykazała nic nowego.
W pół godziny po rozstaniu się z borowym nadleśniczy stał kilkadziesiąt kroków w bok od wagi jeleni za starym bukiem, z lewej strony zakryty aż do piersi krzakiem jałowca. Elew, stojąc za gęstą chójką, miał z lewej i prawej strony widok wolny na ścianę ostępu, w którym się zaszył5) odyniec.
Panuje cisza, niczem niezamącona. Niekiedy tylko zakracze wrona, lub wiewiórka z puszystą kitą6), suwając się po drzewach, cicho zaszeleści. Słońce wychyla się nad lasem wysokim i rzuca złote blaski na wspaniały krajobraz.
Kruszyński spojrzał na zegarek — minuta do dziesiątej. Stary borowy zapuszcza się w gęsty zagaj. Gdzie trąca o gałęzie, lub kiście, szronem okryte, srebrny pył w tysiącznych sypie się błyszczących kryształkach. Z początku słychać niekiedy suchy trzask łamanej gałązki, to znowu lekkie, głuche uderzenie koszturem o chójkę, lub krótkie, stłumione zakaszlenie. Odgłosy te coraz dalsze, coraz słabsze.---—
') przeszły; 2) okrążymy, tropiąc; 8) miejsce, kędy zwykły przechodzić jelenie;
) wąskie miejsce, gdzie zwierzyna zwykła przechodzić; 6) ukrył się w gąszczu; °) ogonem.