228
— Nie troskaj się zbytnio, moja matko, potrafię ja tak sprawą pocerować, że wszelkie niebezpieczeństwo zostanie usunięte. Czy śledztwo będzie wytoczone w tyrn razie, będzie zależało od mej woli, wy najdę ja już na to sprytny sposób...
— Jednej rzeczy jestem tylko pewna, że idziemy na pewoą zgubę — odparła z goryczą baronowa.
— Dia czego matko tak rozpaczasz?
— Dla tego, że stoimy w obee niepodobieństwa. Żadnego ztąd wyjścia Die mamy ani w prawo ani w lewo?
— Musi się znaleść,
— Bóg by dał, kochany synu!
— Nie da Bog, musi dać szatan ! — odparł Filip złowrogo — Genowifa albo zostanie moją żoną, albo przestanie mi przeszkadzać.
— To ci nic me pomoże.
— Dla czego ?
— Nie możnaby napisać, a tem samem zapro-dukownć aktu zejścia Genowefy deVadans, ponieważ Yandamowie nie wiedzą, czyje to dziecko, które wychowali?
— Zapominasz moja matko, że notatka dodana do testamentu mego wuja wystarcza, aby ustauowió w sposób nie zaprzesadny stan cywilny Genowefy żyjącćj albo zmarłej.
— Zachowałeś tę notatkę ?
— Strzegłem się jej pozbyć. Nie głupim! pokaże się w czasie właściwym.
— Okazać ją, byłoby zgubić się.
Filip wzruszył ramionami w sposób bardzo lekceważący.
— Jakże smutne masz, moja matko, wyobra-źenie o mojćj inteligencji, odrzekł myślałem o wszys-tkiem, wszystko przewidziałem. W dniu, w którym notatka, o której mowa. ujrzy światło dzienne, bądź pewną matko, źe tylko spadek będzie powodem jćj ukazania się.
— A więc, jesteś spokojny ?
— Najzupełniej.
— Rzeczywiście, chciałabym posiadać tę cnotę takiego spokoju i pewności siebie,.
— Powoli zaczynam nabierać przekonania, że ty moja matko nabierasz ufności więcćj... cieszę się mocno, bo twoje zwątpienie sprawiałoby mi wielką przykrość...
— Od dziś rozmawiać zacznę z Genowefą i będę wiedziała, czego się trzymać co do zezwolenia na małżeństwo z tobą.
— Liczę na ciebie moja matko a teraz pozwól, abym udał się do pokoju twego, gdzie naszkicuję o-bronę, jaką zamierzam prowadzić w sprawie llaula.
Doktór Gilbert nie tracił chwili. Z młodzieńczym zapałem zabrał się do rozwikłania tój ponurćj sprawy.
Pewnego dnia, pozostawiwszy adres swemu służącemu, puścił się koleją do Paryża, gdzie natychmiast poszedł do sędziego śledczego.
— Czy pan masz mi co ważnego do powiedzenia?
— Nie. Chciałbym tylko poprosić pana o podanie adresu mieszkania Ranla de Challins.
— Z największą chęcią go panu wskażę. Pan