36 Wstęp. Odjazd z Neapolu. Życie na okręcie.
żołądka, którym przypomina mi dawnych Rzymian wesoło ucztujących z pałeczkami z słoniowej kości. Co chwila wybiegać musi, lecz zawsze wraca z dobrym apetytem i uczuciem głodu. Historya ta trwała do wieczora prawie, bo momso też szalał aż do zachodu słońca.
11. listopada.
Zbliżamy się już do Adenu, angielskiej twierdzy, zbudowanej na brzegu cieśniny, łączącej morze Czerwone z Oceanem Indyjskim. Za Adenem ciągnie się kraj Sommalisów, gdzie hr. Potocki robił przed laty wyprawę myśliwską, opisaną tak pięknie w jego wspomnieniach z podróży. Dziś nikt już tam nie jeździ, bo Sommalisi zbuntowali się podobno, a Anglicy pozornie tylko utrzymują nad nimi władzę.
W Adenie zatrzymujemy się kilka godzin tylko, bo i tak przez burzę mamy cały dzień prawie spóźnienia. Oddajemy przygotowaną pocztę i telegrafujemy do banku Usambara, który w Tandze ma zająć się urządzeniem naszej wyprawy i złożeniem naszej karawany. Zapadła już bowiem decy-zya, że pójdziemy z Tangi pieszo aż do brzegów Wielkiego Jeziora, tam wsiądziemy na angielski statek, kursujący co dziesięć dni naokoło brzegów jeziora Victoria Nyanzya i popłyniemy do portu Kisumu, a stamtąd już koleją angielską powrócimy do Mombassy.
Zwyciężył więc doktor Briin. Jego opowiadania skłoniły nas do wytyczenia wspomnianej powyżej drogi, a zaniechania planów doradzanych przez Grauera, ruszenia poza Jezioro Wielkie z Bu-koby do gór Rutschuru, nad granicę państwa