234
wiecność, haj, nie długo. Nie przeżyjemy Gewontu, bo on nas syćkifc pochowa. Muru głowom nie ozbijes, tozto daj pokój lepiej".
Ale ponieważ człowiek najczęściej sam jest, szafarzem swojego szczęścia lub nieszczęścia, więc od tego jest życiowa, mądrość, żeby szczęście do siebie przyciągnąć, a nieszczęście odepchnąć. „Mądry i głupi, zdaniem Sabały, to sie nigdy nie nadadzom, bo głupi bedzie mądremu zawse ciućkał, ze je głupi, a mądry sie głupiego nie hyci, coby go naucył, haj, bo sie ś nim babrać nie bedzie kciał“. Lecz sama mądrość jeszcze nie jest wszystkiemu Należy być i dobrym. Pod tym względem sądził Sabała ludzi bardzo przenikliwie. Gdy ktoś raz chwalił jednego z mądrych i bogatych gazdów, mówiąc, że to dobry człowiek, Sabała odrzekł z subtelną ironią: „E! on je dobry, ale djabeł je lepsy, co go dotąd nie wziął". Bo nie wystarczało być bogatym, żeby imponować Sabale: człowiek bogaty, ale pozbawiony zalet charakteru, a zwłaszcza taki, który do majątku doszedł wątpliwemi drogami, zawsze dlań reprezentował niewiele. O jednym takim gaździe, posiadającym parę domów w Zakopanem i dużo gruntu, zdobytych w sposób niezaszczytny, wyraził się Sabała kostycznie: „On ta ze śmierzci nie bedzie miał hasnu; bo mu w niebie takik majątków nie uświadcom".
Takie same pogardliwe pojęcie miał i o kobietach. Prze-dewszystkiem o ich rozumie trzymał niewiele. „Pierwej dzikom świnie naucy tańcyć, niźli babę rozumu": było jego stałem przysłowiem. „Po jeden koń ma takom psiom kudlę, co nijak do wody nie kce iść; baba,, ta ma tez takom psiom ku-dłę, co nijak jej nie namówić i nie zjednać".
Jak przeważna część górali, tak też i Sabała bardzo często posługiwał się dowcipem w określeniach, a zwłaszcza w odpowiedziach; a że dowcipnym był z nautry, więc jego niektóre powiedzenia jeszcze przez to zyskiwały na dosa-dności i plastyce. Żydowi, napastującemu go, żeby mu oddał parę pożyczonych dudków, odpowiedział na pocieszenie: „Dam wam Osobitą w procencie wykosić, jak Orawcy zejdom z owea.mi“. Gdy mu władze dały do poznania, że nie wolno grać i śpiewać po drogach, odparł: „A kto je to prawo pisał? Cheba niedźwiedź na turnicy pazdurami!" Gdy mu raz zajęto krowę w lesie, tłómaczył zajmującemu: „Krowa to ta lasu nie zje, ino siekiera!" Gdy ktoś raz twierdził przy nim, że dawniej ludzie pili mniej, niż dzisiaj, mniej pieniędzy zostawiali żydom po karczmach, odpowiedział szyderczo: „E, to prawda! ze samego Zakopanego do Bochni zajechał, a u żyda nie był, bo go nie było, bo zaś chrześcijanie po karcmach siedzieli a synkowali".
IX.
O sławie Sabały w kraju zadecydowały jego opowiadania, jego bajki. „Gwarzenie", którego miał dar niezrównany, sprawiało mu w obcowaniu z ludźmi największą przyjemność. Lubił opowiadać, bo miał wiele do opowiadania, bo wiedział, że oryginalnością tematu i mowy zawsze zabawi i zainteresuje słuchaczy. Opowiadając zaś, nie troszczył się o to, czy słuchacz zgodzi się na jego zasady, czy go treść opowieści zbuduje lub nie. „Sobie śpiewał, nie Muzom".
Opowiadania jego, ich epicki rodzaj, ich niezrównaną plastykę i suggestyjność, ich niczem nieskażoną odrębność i samorodność, ich homerycki pierwiastek, najlepiej scharakteryzował Witkiewicz w „Na przełęczy", gdzie o nich. tak pisze między innemi:
Sabała należy do ludzi, których wartość jest niezawisłą od nabytych z zewnątrz bogactw, znaczenia lub nauki; to, co stanowi jego wyższość, jego istotną wartość, leży w nim samym, w szczególnej, wyjątkowej, oryginalnej budowie jego natury. Ludzie tacy nie mierzą się poziomem swego otoczenia.; można ich przeprowadzić przez wszystkie szczeble społecznej drabiny: pozostaną