86 ftdolf Chybiński.
Podobne stosunki trwały jeszcze w r. 1608. W Sromowcach zjawia się nny apostata, tym razem Marcin z zakonu... kaznodziejskiego, ex-Domini-kanin, osadzony tam przez... maniowskiego proboszcza Krzysztofa Piotra-szewskiego, któremu z Maniów do Sromowiec było widocznie zanadto daleko. 1 Marcin nie czekał na wizytatora. Musiał mieć niezłe dochody w Sromowcach (Wyżnich), dokąd z Węgier przybywało 2—3 tysięcy ludzi na spowiedź. Sromowce posiadały jeden z najstarszych na Podhalu kościół, otoczony wielką aureolą sławy, file kościół ten zaniedbano. Pisze wizytator o Sromowcach Wyżnich: „To miejsce oddawna było schronieniem apostatów, ponieważ Dunajec, będący naszą granicą z Węgrami, łatwą dla nich stanowi obronę". Zleca wizytator plebanowi maniowskiemu, aby nie dopuszczał do Sromowiec „heretyków i apostatów". — W Harklowej zeznają „wytrykusy", że dawniej w harklowskim kościele rządzili właściwi proboszczowie, „później sakramentów udzielały wszelakie wagabundy i apostaci". Podobne stosunki panowały w Szaflarach, tuż pod bokiem księdza dziekana nowotarskiego. Także co do plebana ludzimirskiego, Adama Paciorka, miał wizytator pewne wątpliwości, ponieważ Paciorek nie posiadał „litteras ordi-nationis".
Wizytacja odbyta w r. 1618 stwierdziła poprawę stosunków. Stosunki proboszcza i kościoła do ludności stają się ściślejsze i bardziej poprawne. Ludność nowotarska zwłaszcza dba o kościół i nie szczędzi ofiar. Działa szereg bractw. Nie zmienia to, co prawda, znanej poufałości u okolicznej ludności wobec spraw religji i kościoła. Księgi wizytacyjne notują szereg interesujących faktów, które bez wyjątku popierają to, co o tym stosunku pisze Witkiewicz, a zwłaszcza K. Tetmajer w swym „Bajecznym świecie Tatr". Są to fakty interesujące także z tego powodu, że przynoszą garstkę wiadomości o wędrujących po Podhalu pasterskich Wołochach. Opieram się na księgach z r. 1596 i 1608, późniejsze bowiem nie odznaczają się dokładnością w notowaniu ciekawszych wypadków i spostrzeżeń.
Wizytator w r. 1596 szczególnie dokładnie zajął się Nowym Targiem* Nie wszystko go tu zachwyciło. Najmniej losy kaplicy św. Jerzego. Była to kapliczka drewniana, z drewnianemi świecznikami na murowanym ołtarzu i bez żadnych aparatów kościelnych. Nie posiadała też żadnego uposażenia. „Ta kapliczka stoi w polu i dlatego jest w niewielkiem poważaniu" — pisze wizytator. Przytacza też dowody tego despektu: „Niekiedy pasterze zamykają w niej bydło". Niekiedy znowu Wołosi (Walachi) chronią się do niej przed deszczem. „Et ideo in suo honore vix conservari po-test" — dodaje smętnie wizytator. Nakazuje kapliczkę zabezpieczyć, aby „pasterze bydła i pijani Wołosi („ebrii Walachi") nie dostali się do wnętrza*