164
O Emilu Zegadłowiczu.
Wiemy już, jak wygląda ta ziemia wśród najpiękniejszych pór roku — od narodzin do zamierania kwiatów i traw i dlaczego tak łatwo otoczyć legendą każdy kawałek beskidzkiej ziemi, na którym pleni się życie.
Przez tęsknotę prowadzi droga najprostsza do miłości, w której poeta odnajduje siebie. „Wędrowałem po świecie — odnalazłem cię kwiecie. Pątnik — szedłem jak w zwidzie — tutaj kwitniesz w Beskidzie".1).
fl gdy tęsknota stała się rzeczywistością i po długich latach rozłąki osiadł wreszcie poeta na stałe w Beskidzie, rozpoczyna się okres zżywania braterskiego z każdą miedzą, z każdą wierzbą przydrożną i z każdym człowiekiem. Z tego przykładania serca jednostki do serca gromady, urodziła się mitologja chłopska, którą poeta zamknął w balladach o powsinogach beskidzkich.
Wychodząc z założenia, że „najlichsze źdźbło trawy może stanąć za skocznię na wysoki rzut — temci bardziej te powsinogi serdeczne, drutujące serca, śklące okna pod zachód i mróz, stróże sadów cienistych, ogrojców bożych, kamieniotłuki moszczące drogi gwiazdami spadającemi, wycinacze w lipinie Chrystusów frasobliwych, zduny pieców chlebowych, budowniczowie błogosławieni" 1). Z tej mitologji chłopskiej wyziera również ewangelja religijno - społeczna Beskidu, w której człowiek odgrywa rolę wysłannika bożego, bo „nieskończoność jest w nas—idących z wieczności w wieczność" 8).
Mieszkańców Beskidu podzielić można na osiadłych,. żyjących z plonów ciężkiej do obróbki ziemi i na wędrujących od osiedla do osiedla, tak zwanych powsinogów, zajmujących się druciarstwem, szklarstwem, sadownictwem i tym podobnymi zawodami, niezwiązanymi ani miejscem, ani czasem. Taki powsinoga „chodzi przez wsie przepadłe, przez wsie zatracone, od babiej do zatoru, zno caluśką stronę, ziemi kawał — beskidziak — w Beskidzie się rodził, pisać, czytać nieświadom, do szkoły nie chodził" 4). Jedynie zimą nie widać nigdzie powsinogów. Znikają, jak niedźwiedzie zagrzebujące się w legowiskach pod śniegiem. Niech jeno słońce przygrzewać zacznie mocniej, zjawiają się, jak z pod ziemi wyrośli, pod progiem każdej chałupy i dworu, witani radośnie, bo krok w krok za nimi idzie oczekiwana wiosna. „Goś w dom, Bóg w dom — tak mówią — siadojcie druciorzu i wy ka-mieniotłuku, piecorzu i śklorzu, sadowniku, świątkorzu — siadojcie, prosimy — jageście wy juz przyśli — to ta koniec zimy"5). Wskutek kapryś-
„Dziewanny" — 2) „Powsinogi beskidzkie" wydanie pierwsze 1923 r., wydanie drugie 1925 r. — 3) „Dziewanny". — 4) „Powsinogi beskidzkie". — 5) „Nawiedzeni". Misterjum balladowe 1925 r.