*!K-
----^
I tramway elektryczny w projekcie spoczywa I miejska kontumacya — sławne wodociągi,
Czegóż więcej się jeszcze niesfornym zachciewa Teatr nie akustyczny — choć znikły przeciągi,
Tak samo każdy cienko, jak ; przedtem śpiewa Wielbiąc rajców mądrości, poczwórne wyciągi; —
I myśli sobie tylko : niech ich porwą kaci,
W bombie*;;topi zmartwienia, a płaci i płaci.
Oj —■ nasi patres patriae, w czasie tych wyborów Strasznie bomby rzucali w rozmaite strony A bomby z rąk czcigodnych naszych matadorów Zazwyczaj osiągały swój cel upragniony,
Gdyż przeciętny mieszczanin, tak żądny honorów Kontent, gdy z takiej zacnej prawicy trafiony,
Lecz nie miej Czytelniku na próżno obawy — Nasze bomby krakowskie -— te nie pokpią sprawy.
A była i obawa, by bomby prawdziwe Nie zagrały nam nieco w zagraniczną nutę Zlitowały się jednak nieba miłościwe,
Bo jeszcze, społeczeństwo nie,' takie zepsute.
I choć wśród robotników — jakieś duchy mściwe Siały z dawna idee przewrotu zatrute Przecież prawy pierwiastek oparł się namowie I znów spokój jak dawniej w tym starym Krakowie.
A w życiu umysłowem, tak jak i społecznem Nie wielkie też odmiany od zeszłego roku — »Czas« obrzuca »Reformę« interdyktem wiecznym, Ta mu nogę podstawia oddawna co kroku —
Lecz te walki na pióra są już złem koniecznem,
Do których każdy przywykł, bo je ma przy boku.
Największe jednak walki dziennikarz^. rodu
Były, co je wiódł »Dziennik« wraz z I Głosem Naroćlu«.
»Głos Narodu« — gdy pewien, że rolę Mojżesza Jemu właśnie odegrać z góry przepisano,
'e żydów — jak ów prorok — codziennie pociesza Wywiedzie z Galilei w ziemię obiecaną — Przerażona ucieka Izraela rzesza Wszakże ona tak kocha Galicyę kochaną Więc »Dziennik« się ujmuje pobratymców sprawy I do walki w kułaki — zakasał rękawy... “
9