łapkami i czesze, unika wilgoci, a ciśnie się do ciepła, choćby do gorącego popiołu na kominie. W niektórych miesiącach w czasie nocy gromady kotow łażą po da* chach i miauczą przeraźliwie, że nieraz usnąć niedają; krzyki te i piski tak okropnie drażnią uszy, że wszelkie niesforne dźwięki nazwano: kocią muzyką.
Ponieważ kot nigdy się niepozbywa swojej dzikości, więc też więcej niż inne domowe zwierze zachował swój stosunek z naturą. Zmiany powietrzne przeczuwa on daleko pierwiej niż odwykły od natury człowiek: wielkie nawet wstrząśnienia umie odgadywać. Dwa koty w r. 1780 uratowały swemu panu życie w Mes-synie: Zaczęły one drapać podłogę w pokoju, i jak szalone uganiać z kąta w kąt, jakby coś pod podłogą działo się nadzwyczajnego. Otworzono im drzwi i wypuszczono na dwór, a pan ciekawy wiedzieć co to znaczy, poszedł za niemi; aleć zaledwo próg przestąpił, ziemia się zatrzęsła i dom się zapadł.
Jak mało człowiek może się spuszczać na przyjaźń kocią, dowiecie się z następującego zdarzenia: Pewien Anglik był wielkim kotów miłośnikiem; ulubiona jego kotka zawsze siedziała koło niego na puehowój poduszce, a kiedy jadł, dostawała najsmaczniejsze kąski. Zdarzyło się raz że miał u siebie wiele gości; kotka musiała im pierwszeństwo ustąpić, i dopiero wtedy dostała jeść, kiedy ze stołu posprzątano. Takie lekceważenie, jak widać, musiało ją bardzo obrazić. Ów Anglik miał zwyczaj po skończonym obiedzie przedrzemać się z pół godzinki na kanapie w towarzystwie ulubionej kotki; lecz tym razem mija godzina jedna i druga, a pan niewychodzi z gabinetu; słudzy się dziwią i zaglądają... ale jald okropny widok! Anglik