405
takie, zona zyskiwała uożywotnie alimenta, a majątek rodziców po śmierci szedł na potomstwo. Rząd i edukacyja tegoż potomstwa szła podług* umów rozwodowych, a administracy ja dóbr w małoletności do bliżnzych należała opiekunów. Nie przepisywały prawa ogólnego prawidła, jak wiele rozwódka za wiano i na alimenta w stosunku posagu m.ała zyskiwać na mężu, spuszczając się na uznanie sędziów. Statut litewski stanowi, izby zona zostawała przy-oprawie, jeżeli mąż w rozwodzie był stroną winną, a chce, aby zona traciła wnioski i oprawę, jeżeliby sama była przyczyną rozwodu. Ostrowski pisze, źe w praktyce zawsze mąż tracił na rozwodzie. Sądem właściwym na separa-cyje i rozwody był konsystorz każdej dyecezyi, metropolija, nuncyatura, albo delegacyja szczególna za osobnym reskryptem ojca świętego. Sądy te stanowiły tylko,.czy rozwód lub seperacyja ma nastąpić, a dopiero sądy świeckie stanowiły w razie niezgody, o prawach wzajemnych co do majątków, zapisów i spaaków\ Roku 1775 postanowiono, że w razie jeżeli jedno z małżonków jest religii rzymsko-katolickiej, rozwód w konsystorzu katolickim ma się odbywać. ( Yolumina Legutn t. VIII, str. 61). Co do Tatarów używających praw obywatelskich, ci uważając związek małżeński za prostą umowę cywilną, spory rozwodowe dotyczące rozdziału majątków, przed sądy świeckie wytaczali. U żydów polskich, sprawy rozwndowe starszyzna rozsądzała i w nich sądownictwo nasze udziału nie miało. (J. W Bandtkie. Prawo prywatne polskie, 1851 r.). _ K. WLW.
RoZWÓj jestestw żyjących, to jest roślin i zwierząt, oznacza nietylko samo rozwijanie się tychże, śledzone i chwytane na gorącym uczynku, ale także ich już skończone porównawczo z sobą zestawione organizacyje, w ich częściach, we wzajemnym do siebie stosunku i znaczeniu, tudzież prawa, według których i warunków' wśród których się to rozwijanie tychże odbywa. Mamy więc mówić tak o rozb oju pojedynczych indywiduów*, jak reprezentowanych przez nie gatunków i obejmujących je szczuplejszych i rozlefglejszych działów. Używając nazwy rozwój i roziuijanie, pamiętać należy, że one wzięte są tutaj w znaczeniu rozradzania, rozrastania, wykształcania się, a nie w swem ety-mologicznem znaczeniu rozwikły wania się czegoś już istniejącego; gdyż to właśnie znaczenie podtrzymywałoby ową mylną hipotezę ewolucyi jestestw żyjących, na mocy której utrzymywano dawniej, że przy powstaniu pierwszych jestestw zostały stworzone w pierwszych macierzystych organizmach, w postaci zarodków ułożonych jednych w drugie, wszystkie następne generacyje tychże jestestw, potrzebujące tylko obudzającego męzkiego wpływu do swego kolejnego rozwikływania się z tego ułożenia i rozrostu w podobne do swych rodziców indywidua. Pierwszy Harwey zachwiał potężnie dogmatem tej nauki, dowodząc epigenczy, według której żyjące organizmy na podobieństwo wytwarzania z siebie swych pierwszych lub odradzania utraconych części, wydają z siebie nowe indywidua swego gatunku. Następnie Haller, mąż znakomity prawie we wszystkich gałęziach więdzy ludzkiej, opierając się na spostrzeżeniach Trembley’a i Reaumura, według których po rozcięciu dżdżowników i innych niżej stojących zwierząt na części, te wykształciły się im w całe indywidua, zadał tej mylnej nauce cios śmiertelny, którego ostatecznych następstw nie zdołała nawet powstrzymać późniejsza jego sentymentalność. Haller bowiem, według świadectwa Burdach’a, opierającego się na poufnych jego listach, lękając się w swej już podeszłej starości zgubnych dla społeczeństwa ludzkiego skutków, mających wyniknąć z odrzucenia tej sponiewieranej przez niego nauki, przyznającej* w istocie dziełu stworzenia nierównie więcej, niż nawet sama biblija, bo wydanie nie samych tylko prarodziców, ale naraz