708
estetyków. Jeżyk i wiersz Owidyjusza porywały swoją oryginalnością, choć nie zawsze były prawidłowo poprawne: hexametry i pentametry jego płynęły nieprzebranym zdrojem harmonii, pomimo licznych zboczeń przeciw zasadom metrycznym. Streszczając w kilku wyrazach cały sąd nasz o Owidyjuszu, powiemy jeszcze, że stał na ostatecznym krańcu wieku Augusta, czyli tak zwanego złotego. Począwszy od niego, poezyja rzymska stawiała już tylko kroki wsteczne. Jeżeli upadł pod niełaską umiarkowanego zrazu przywłaszczy cielą władzy ludowej, dziwić nas to nie powinno w życiu poety, który czas swrój wielbił nad wszystko i rad wszystkie jego przyjmował na siebie następstwa; równie jak dziwić nie powinna ta epoka, w której po takich początkach pojawiali się na tronie krwiożercy, niegodnie podeptujący całe życie duchowe narodu. Zaliczając Owidyjusza do rzędu poetów dydaktycznych, czynimy to mianowicie z uwagi na jego dzieło główne: Metamorfozy (Przemiany), wiórem przecież niejednokrotnie także upatrywano epopeję. Wprawdzie przeciw ostatniej tej nazwie walczy stanowczo brak jedności, chociażby tylko bohatera, walczy treść sama, która w 15 księgach obejmuje 246 podań mytologicznych, tern chyba tylko do siebie zbliżonych, że wszystkie kończą się jakąś bajeczną przemianą; przemawia zaś za nią jedynie nić chronologiczna, skoro poemat ten zaczyna się od Chaosu, w którym przed stworzeniem świata spoczywała bezkształtna materyja, a kończy na ubóstwieniu Julijusza Cezara. Oczywiście chronologija ta niezmiernie lóżny tworzy związek, w którym i przerwy są częste; poeta bowiem z konieczności wszystko pomijał, cokolwiek nie mogło mu posłużyć do celu, a wyznać należy, że w przejściach z jednego ustępu do drugiego niepospolitej i zadziwiającej nieraz dowiódł zręczności. Raz następstwo czasu, raz bliższe osób lub bogów stosunki, albo wspólna miejscowość na nowe naprowadzają go opowiadania; to znów podróżny podsłuchuje gawędy, albo kobiety przy pracy bawią się klechdą, albo piewca śpiewa hymny na cześć jakiego bóstwa, albo na kobiercu są wyhaftowane, lub malowane na obrazie sceny mytologiczne, albo jesteśmy świadkami uczty, na której brak jakiego gościa, a jego przemiana zaraz stanowi wątek do powieści, albo widok kwiatów, drzew, ptaków i t. d., budzi wspomnienie, że przedmioty te niegdyś były ludźmi. W pojedynczych takich epizodach, a zatem w części prawdziwie epicznej poematu, Owidyjusz niezrównanym jest mistrzem. Owidyjusz Metamorfozy sam uważał za utwór sw'ój główny, nie były one jednak jedynym, ani nawet najdawniejszym jego poematem dydaktycznym: owszem, pod wieloma względami przewyższa je Sztuka kochanki (Ars arnandi), dzieło erotyczno-dydaktyczne w trzech księgach, w którem podług własnych obfitych na tern polu do^w .adczeń uczy młodzieży, jakim sposobem najwłaściwiej zawiązywać i utrzymywać stosunki z heterami. Poeta ogłosił ten utwór w 4=2 roku życia (roku 2 przed J. Chrystusem); był to owoc długoletniej pracy, jakoż przyznać należy, że w żadnym innym tak świetnie zalety Owidyjusza nie występują, ale zarazem w żadnym z taką jaskrawością nie popisuje się lubieżna rozpusta. Miara tu, jak wre wszystkich, opócz Metamorfoz, poezyjach Owidyjusza, jest elegiczna, to jest he-xametry przeplatane kolejno pentametrami. Niekorzystne wrażenie, jakie pomimo całej piękności w szczegółach, na poważniejszej części narodu uczyniła sztuka kochania, o której nawet utrzymywano, że była jednym z powodów jego wygnania, zdaje się że podziałało nieco na poetę, który jakoby w swoich Lekarstwach na miłość’■ (Remedia atnoris) chciał podać antydot przeciw słodkiej truciznie, zawartej w jego Ars Arnandi. Nie wałczy on jednak przeciw miłości w ogóle, lecz jedynie przeciw niegodnym jej więzom, jakich pozbyć