310
Mając dać szczegółowy życiorys tego znakomitego pisarza, jednej z świetnych gwiazd literatury naszej, możemy się wyręczyć opowieścią samego Kraszewskiego, co nam się w pismach swoich z każdej niemal życia chwili wyspowiadał. Zatrzymamy więc naprzód uwagę czytelnika na Romanowie> gdzie dziecięce chwile życia przebył (').
„Na rozległej płaszczyźnie ciągniącój się ponad Bugiem, w Podlasiu dawnem, jest majętność zwana Romanowem. r Piękne to miejsce, o tyle, o ile bez biegącej wody i gór, może być kraj jaki pięknym. Zdobią okolice i osadę samą lasy starych bardzo drzew, jedna z najcenniejszych ozdób, bo jej za żadne pieniądze dostać nie można: a stare drzewo, jest czómś tak pię-knóm, i prócz tego, tak mówiącem o przeszłości, iż każdyby go sobie życzył u wrót swojego mieszkania. Na małym wzgórku, wznosi się nowy, murowany dom mieszkalny, poważny, milczący, przed który zajeżdża się okrążając dziedziniec otoczony zewsząd drzewy, zamknięty z jednćj strony dłu-giemi drewnianemi oficynami, z drugiej odpowiadającemi im stajniami. Dokoła tych zabudowań, i obszernego, ciemnego ogrodu, ciągną się kanały, otoczone olchami staremi, a każda prawie z nich nosi na sobie gniazdo bocianie. Od ganku wychodzącego na ogród, wzdłuż przezeń, idzie ulica z ogromnych starych jodeł, posępnie zawsze szumiących. Po bokach ciągpą się długie szpalery z lip i grabów; a przestrzenie między niemi zajmują rozrzucone .tam i sam grusze, wielkie odwieczne kasztany i lipy
„Za szpalerami łąka zielona, i olchy znowu, i nowy ogród, gdzie stoi chatka, łazienka i kaplica. Wyjrzawszy za rozległy ogród ujrzysz zielone smugi łąk, i dalekie Ia9y Kraszczyna, wsie Wygnankę i Czeputkę. Naprzeciw domu od dziedzińca przez wyciętą długą trybę lasem śosnowym, prawie dojrzeć można trzeciej wioski, Sosnówki.
„W takiem to miejscu wychowałem się, zrosłem, tak wesoły, tak pie-szczóny, tak kochany (choć zapewne nie od wszystkich), jak gdyby po wyjściu ztamtąd, samo mię szczęście na świecie oczekiwać miało. Przygotowany do życia przez prababkę i babkę, (z których jedna jest już w niebie od
roku, a druga ze łzami w oczach mieszka jeszcze w Romanowie), sposobi-
łem Bię do mego jak na ucztę wesołą.
,,0! wesołym wstępem do życia był mi Romanów, byłto brzeg gorzkiej czary, którą Bóg słodyczą zaprawił, abym długo wspominał, i długo płakał lat moich dziecięcych. I wspominam też, i płaczę, z bolesnym serca sciśnieniem, płaczę po tej niepowrotnćj przeszłości, którą tak mam w Sercu i pamięci, jakbym się z nią wczoraj dopiero rozstał. Ileżto razy w usta moich powieści bohaterów kładłem żal lat dziecęcyoh, który z mego serca płynął: sądziłem przypisując go innym, że każdy, każdy żałować musi młodości, ile razy ją przypomnim: bo jćj nic nie zastąpi, bo tak okropnie, tak u a wieki dla nas umarła.
.•>* . : . »I i-, ' t.I ,łi ow ■ .lUiS oiMit* ('I
(•) Obr»zy z iyci« i podróży. Wilno 1842 r.