415
Kilka jeszcze lat strawił młodzieniec w szkołach. „Uczyłem się cztery lata filozofii głupiej, a natenczas powszechnej perypatetycznej, mówi Karpiński, trawiłem czas młodości mojej najlepszej. Powiedział ktoś: ucz się tego za młodu, co ci na całe życie potrzebne będzie; moja pcrypatetyka jak nikomu, tak i mnie pożytku w życiu nie zrobiła.”
W szkołach jeszcze będąc, poznał Karpiński po raz piórwszy uczucie prawdziwój miłości. Maryanna Brossflerówna piękna i cnotliwa, była jej celem. Ale posłuchajmy jak tkliwie poeta w późnym wieku opowiada pierwsze swe wrażenia: „Moja do niej miłość, mówi, była niewinna jak ona. Ona to jest moją Justyną, do której najpierwszą sielankę Tęsknoii nu wiosnę napisałem, którą pod tern imieniem tylokrotnie wspominałem. Długo się można kochać, ale długim głodem, nie nasyciem się: lat kilka i ja w mojej niewinnej i ona we mnie kochałem się; ale nakoniec, kiedy jej zyskowne trafiło się zamęzcie, bo prędzej przybiega szczęcie kiedy go pięknej a cnotliwej kobiety zawołają oczy, a ja ubogi wziąwszy tę szanowną pannę, chy-babym z nią w służbę poszedł, ze łzami oświadczyłem jej, aby za mego rywala poszła. W początkach łzami mi tylko odpowiadała; a potem rzecze: ja się dla ciebie prząść nauczę i grzędę kopać będę. Juzem się do niej wracał, i byłbym tego nie żałował, ale jej i moi przyjaciele przemogli, którzy mi zyskowniejsze chcieli obmyśleć małżeństwo.’'
Ależ mówiąc o pierwszej miłości poety, jakże nie powtórzyć Jklńyych słów, jakicmi ją wyrażał, w wspomnionej wyżej sielance:
T* 1 r
ii
iui U"
ni '
i i.
• .u >r
Jnż tyle razy słońce wracało,
I blaskiem swoim dzień szczyci, A memu światłu cóż się to stało, Że ml dotychczas nie świeci?
r>t i
UWSOU v n
,Iaxr l j ■ 1 I !>*«.
(ijlgórn £»»<*) f oil^ł
Już się i zboże do góry wzbiło, I ledwie nie kłos chce wydać. Całe się pole zazieleniło,
Mojej pszenicy nie w idać!
Już słowik w sadzie zaczął swe pleśni. Gaj mu się cały odzywa,
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni,
A mój mi ptaszek nie śpiewa!
u " 1 ix i .‘u iq wA iu ąanfO .*n,«rrv s ii vl .u 'i oia ‘jk> ini
■rod • s b xiq oyJ 1U -U r M kj . . q ot 11 JoT mi wOł"<"| T ii ,0« ł ł *i
'• ■
i . i . jjoffi aiit--! i j
l X ' w* ni - i i A a ^Wołji i i
urn ' j.;ui ,11"! orsTf wwl tasbłfa*ry»ri«j - ,0'jon
Jnż tyle kwiatów ziemia wydała Po onegdajszej pow odzi,
W różne się barwy łąka przybrała \ mój ml kwiatek nie wschodzi!
boq ihuLaoim Lptni i ói'7 hA .owi ,i n i '/ii -u : oiwfc*
\