131
Opowiadanie dla dzieci.
Kazio miał ubranko barchanowe, bardzo zniszczone; chodził w niem zimą i latem; buty wkładał tylko w niedzielę, bo rodzice nie mogli mu często sprawiać nowych. Biegał biedny Kazio zwykle na bosaka, nawet w zimie. Ale nie martwił się tern bardzo, nie czuł zimna, bo ciągle był w ruchu: to pokój zamiecie, to ze studni wody matce przyniesie, to stróżowi na podwórku dopomoże — słowem, krząta się nieustannie.
Razu jednego, a było to w zimie, Kazio wyprawiał harce na podwórku, wywijając wesoło na koniu. Koniem tym był poprostu duży kij sękaty, który Kazio dostał od stróża w upominku. Chłopiec biczem konia popędzał i udawał, że nie może go powstrzymać w rozpędzie.
Wtem spotyka Władka, który wracał z przechadzki.
— Z drogi! — krzyczy Kazio — na prawo, uciekaj!
Władek stanął, zaśmiał się i patrzy zdziwiony. On ma
na sobie ciepłe palto, kalosze na nogach — i wcale mu nie gorąco, — a ten malec na bosaka, bez okrycia, biega sobie, jakby nie po śniegu...
— Kaziu — pyta Władek, — czy ci nie zimno?
Chłopcy znali się trochę, bo Kazio kilka razy odnosił
bogatym sąsiadom bieliznę do prania.
— Prr!... stój! — zawołał malec na konia. — Co? mnie zimno! Gdzież tam! Widzisz, jaki zgrzany jestem. Dopiero jak mój rumak się zmęczy, wracam z nim do domu.
— A cóż ty w domu robisz? musisz się chyba bardzo nudzić? — pyta Władek — nie masz zapewne zabawek, ani książek ?
— Ja nie mam zabawek ? — zawołał zdziwiony Kazio. — 0, bardzo przepraszam. Gdyby mi tylko matka pozwoliła wszystkie chować i nie wyrzucała za okno, bo u nas w izbie ciasno, tobym niemi wszystkie półki mógł zastawić.
— A skądże ty masz tyle zabawek? — pyta zdziwiony Władek — przecież rodzice twoi są biedni ? Chyba ci ich nie kupują?
— Poco mają kupować, kiedy ja sam umiem je robić. Ojej! Albo to taka sztuka! Chodźno tylko do sieni, zaraz ci pokażę.
9*