zajęte ćwiczeniami, przebiegały dużymi szybkościami farwate-ry szkierów, czasem bardzo trudne. Ponieważ było to szkolenie, przeto żadnemu dowódcy i żadnemu oficerowi nie brano za złe, gdy jakiś torpedowiec rozbił się na skałach w szkierach. Odsyłano go do najbliższego doku i po szybkim remoncie posyłano znowu do służby.
Lato minęło szybko. Ćwiczenia zakończyliśmy długimi manewrami, podczas których byliśmy przez 6 dni na morzu, pełniąc wachtę na dwie zmiany, co było bardzo uciążliwe. Przychodziło się po czterogodzinnej wachcie na dół. Trzeba było się umyć, gdyż człowiek był najzupełniej zakopcony od dymu przedniego torpedowca. Zjadało się naprędce posiłek z tęgim kieliszkiem mocnej wódki, którą ktoś zaprawił pieprzem, i na sen pozostawało niecałe trzy godziny, po czym następowała znowu wachta. I tak w kółko. Torpedowce typu „Stierieguszczij” miały trzy kominy, a przedni z nich był nawet specjalnie wyższy, ażeby uchronić stojących na mostku od dymu. Nie pomagało to wcale i gdy wszystkie kotły znajdowały się pod parą, leciał na nas czad i dym węglowy w sposób niemożliwy i nie było na to rady, chociaż potem, podczas wojny, nieraz stanowiło to ciężką przeszkodę w rozmaitych operacjach. Toteż w warunkach zwykłych pod parą trzymano cztery kotły tylne, z których dym dochodził do kominów drugiego i trzeciego.
Nabrałem podczas tego lata więcej pewności siebie. Zapominano powoli moją lekkomyślną wachtę na „Bojewoju”. Zdawałem sobie sprawę, że starsi koledzy już mnie przyjęli do swego grona jako oficera zdolnego i wartościowego. Późną jesienią wróciliśmy do Lipawy. Wszystkie torpedowce ustawiły się kolejno rufami do nabrzeża, zarzucając z dziobu kotwice. W tym czasie w Petersburgu odbywał się pobór rekrutów, których od razu rozdzielano do rozmaitych portów, a w portach kierowano do specjalnie tworzonych na zimę szkół poborowych. Jako jednego z młodszych oficerów przydzielono mnie na równi z innymi oficerami do szkoły poborowych. Bez trudu uzyskałem delegację do Petersburga do komisji poborowej. W komisji pracowałem przez kilka dni, w godzinach wieczornych używając w pełni wszystkich przyjemności miasta stołecznego.
Jeszcze w Korpusie Morskim jako kadeci i gardemaryni byliśmy zawsze sceptycznie usposobieni do ćwiczeń z karabina-
102