106 Weseli kompani: Stalin i Kirów, 1932-1934
Troje młodszych dzieci zabrano do sali, gdzie Nadieżda Alliłujewa Stalina leżała w otwartej trumnie, z twarzą okoloną bukietami kwiatów, bez widocznych śladów zadrapań, które moskiewscy mistrzowie makabry ukryli pod różem i pudrem. „W trumnie wyglądała bardzo pięknie, bardzo młodo, twarz miała pogodną i uroczą” - wspominała jej bratanica, Kira Alliłujewa. Zina Ordżonikidze, pulchna, jakucka żona niezmordowanego Sergo, wzięła Swietłanę za rękę i zaprowadziła ją do trumny. Świetlana rozpłakała się i Jenukidze musiał ją odwieźć z powrotem do Zubałowa. O samobójstwie dowiedziała się dopiero dziesięć lat później z „Illustrated London News”.
Stalin zjawił się w towarzystwie członków Politbiura pełniących wartę przy katafalku, do którego to obowiązku mieli w następnych latach przywyknąć. Płakał. Wasilij zostawił Artioma, podbiegł do Stalina i „uwiesił się ojcu na szyi, mówiąc: «Tato, nie płacz!»”. Przy wtórze łkań członków rodziny Nadii oraz towarzyszy z Politbiura i OGPU Stalin podszedł do trumny z Wasilijem uczepionym jego ramienia. Popatrzył na kobietę, która go kochała, nienawidziła, ukarała i odrzuciła. „Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby Stalin płakał - wspominał Mołotow - ale kiedy stał nad trumną, łzy spłjwały mu po policzkach”.
- Zostawiła mnie jak wróg - powiedział Stalin z goryczą, ale potem Mołotow usłyszał, jak mówi: - Nie ocaliłem cię.
Już mieli zamknąć wieko, gdy Stalin powstrzymał ich. Ku ogólnemu zaskoczeniu pochylił się, uniósł głowę Nadii i zaczął ją żarliwie całować. Znów rozległy się łkania.
Trumnę wyniesiono na plac Czerwony, gdzie czekał czarny, pamiętający z pewnością czasy carskie, karawan z czterema małymi kopułami w rogach, podtrzymującymi wymyślny baldachim. Wokół maszerowała warta honorowa, po obu stronach ulicy stał szpaler żołnierzy. Sześciu stajennych w czerni prowadziło szóstkę koni, a orkiestra wojskowa grała marsz żałobny. Bucharin, który przyjaźnił się z Nadią, ale skaził ją politycznie, złożył Stalinowi kondolencje. Wdowiec bez przerwy powtarzał, że po przyjęciu pojechał na daczę i nie było go w mieszkaniu. Nie miał nic wspólnego ze śmiercią Nadii. A zatem Stalin wyrabiał sobie alibi.
Kondukt ruszył ulicami, odprowadzany przez tłumy napierające na milicyjny kordon. Był to pierwszy z wielu pogrzebów, podczas których przyczynę śmierci zatajono przed większością żałobników. Stalin kroczył pomiędzy Mołotowem a szczupłym, zwinnym Mikojanem, dotrzymywali im kroku Kaganowicz i Woroszyłow. Pauker, w nieskazitelnym mundurze, z brzuchem wtłoczonym w niewidoczny gorset, trzymał się nieco z boku. Wasilij i Artiom szli za nim wraz z resztą rodziny, śmietanką ruchu bolszewickiego i delegatami z akademii. Olga Alliłujewa czyniła wyrzuty Nadii: