CESARZ
Zamachowiec, dwudziestosześcioletni szlachcic Dmitrij Karakozow, który studiował na Uniwersytecie Moskiewskim i został wykluczony za niepłacenie czesnego, pochodził z prowincji. W Moskwie zaprzyjaźnił się ze swym krewnym nazwiskiem Iszutin, wolnym słuchaczem tegoż uniwersytetu. Ów młodzieniec w zbrodniczych celach założył nielegalne kółko.
Podczas gdy „stolica oszalała ze szczęścia" - pisał świadek - we wszystkich odżyła miłość do cesarza, przypominano sobie to wszystko, co uczynił dla Rosji! Wszędzie śpiewano Boże chroń cara.
W teatrze oczywiście wystawiano operę Glinki o bohaterskim czynie Iwana Susanina - Zycie za cara. Dwaj śpiewacy wykonujący basowe partie pochodzącego z Kostromy Iwana Susanina walczyli o prawo wystąpienia tego właśnie dnia. Arii Susanina towarzyszyły niemilknące oklaski.
„Wybawca" (jak nazywali teraz wszyscy Komissarowa) - też pochodzący z Kostromy, siedział tuż obok cesarskiej loży.
Telegramy do Pałacu Zimowego słała cała Rosja. Miasta, wszystkie ludy i stany dawały na wyścigi wyraz swemu patriotyzmowi, robotnicy na prowincji manifestowali na cześć cara. W Moskwie (skąd przybył Karakozow) studenci, jakby okupując niedawną buntowniczą przeszłość, ruszyli w procesji ze śpiewem Boże chroń cara do iwierskiej ikony Matki Boskiej. Potem na placu Czerwonym pod cerkwią Wasyla Błogosławionego modlili się i śpiewali Ocal, Panie, Twój lud.
Już wkrótce jednak w tym świętowaniu pojawił się pewien odcień pogromu. Na ulice wyszli nader nietrzeźwi patrioci. Przechodniom, którzy nie dawali entuzjastycznie wyrazu swojej radości, i wszystkim „długowłosym osobnikom w okularach" (tak wyglądali studenci) strącali czapki z głów i wlekli na posterunki policji.
Podczas gdy ludność świętowała ocalenie cara, w stolicy zaczęto szeptać o odmiennej wersji zamachu. Wedle tej wersji mieszczanin Komissa-row stał w tłumie przy Ogrodzie Letnim i patrzył na cara. Po strzale został wraz z innymi schwytany na miejscu wydarzenia i doprowadzony najpierw do domu generała-gubernatora, a stamtąd przeniesiony do III Oddziału do dyspozycji żandarmerii. Myślał, że już po nim. Okazało się jednak, że zwierzchność, dowiedziawszy się, iż Komissarow pochodzi z Kostromy, niezwłocznie postanowiła powołać nowego Susanina.
Tak zaczęła się droga tego „wybawcy" na szczyty sławy. Cała Rosja śpieszyła, by okazać mu entuzjastycznie swoją wdzięczność. Kapłani z ambon cerkwi zwali go „aniołem stróżem", a poeci „skromnym narzędziem Opatrzności". Ofiarowano mu wielopiętrowy dom, jego żona
206