Gdy wyruszyliśmy z Omska, długi nasz pociąg posuwał się bardzo wolno bezkresnym stepem, pokrytym już cienką warstwą śniegu. Zatrzymywaliśmy się bardzo często i staliśmy po kilka godzin w otwartym polu, a to dlatego, że całą linię przed nami zajmowały pociągi podążające w tym samym kierunku wschodnim.
Gdy brakło w parowozie lub wagonie opału, posyłaliśmy żołnierzy albo wysiadaliśmy sami i rąbaliśmy brzózki przydrożne, które z trudem można było rozpalić. Gdy brakowało wody, zbierano śnieg i topiono go, a wszystko to trzeba było robić w każdym pociągu, co zabierało wiele czasu. Jak się później okazało, stały przed nami pociągi, w których paleniska w parowozach zagasły, i one to hamowały cały ruch na czas dłuższy. Tymczasem wszyscy mieszkańcy wagonów nie chcieli i nie mogli opuścić swoich bagaży, mieli bowiem próżną nadzieję, że zostanie po nich przysłany inny parowóz.
Po paru dniach takiej powolnej jazdy, widząc, że nie posuniemy się daleko, wziąłem do towarzystwa jednego z pisarzy flotylli, którego znałem jeszcze ze służby w sztabie dywizji torpedowców, Żarinowa, i wyruszyliśmy naprzód pieszo wzdłuż toru kolejowego.
Mijaliśmy jeden po drugim pociągi wypełnione uciekinierami. Wszędzie dowiadywaliśmy się, w jakim stanie jest parowóz i jeżeli pociąg ruszał, to wsiadaliśmy zwykle na parowóz, gdyż wejście do jakiegokolwiek wagonu narażało nas na protesty stłoczonych pasażerów, i przez kilka godzin jechaliśmy naprzód. Na jednym z odcinków jechaliśmy na parowozie nie opalanym, który szedł tuż za parowozem czynnym. Mróz był trzaskający i zdarzyło się, że pociąg ten bez przerwy szedł przeszło dwie godziny, mając przed sobą wolną drogę. Od mrozu i od pędu powietrza zmarzliśmy straszliwie i ratowaliśmy się pijąc z naszych flaszek podróżnych czysty spirytus. Gdy stanęliśmy na koniec na jakiejś stacji, z trudem mogliśmy z parowozu zejść — ale na szczęście żaden z nas nic sobie nie odmroził. Popasywaliśmy gdzie się dało, nieraz używając jako argumentu luf naszych koltów. Po pięciu dniach takiej podróży dogoniliśmy pociąg, w którym jechał Stiepanow i rodzina.
Odpoczęliśmy trochę i w dniu 17 listopada stanęliśmy na dużej stacji w Barabinsku, zatłoczonej rozmaitymi pociągami,
228