PODZIEMNA ROSJA
Środkowoazjatyckie chanaty - Buchara, Chiwa i Kokand - były słabe i musiały w końcu paść. Anglicy uważali ten obszar za swój, bowiem osłaniał ich posiadłości w Indiach. Car się więc śpieszył. Oficjalny powód brzmiał: dzikie najazdy wojowniczych sąsiadów - mieszkańców chanatów bucharskiego, chiwańskiego i kokandzkiego - stwarzają nieustanne niebezpieczeństwo na peryferiach Rosji. Utrzymują się z rozboju, spacyfi-kować ich niepodobna, trzeba więc ich podbić.
Początkowo Aleksander rozkazał generałowi Czerniajewowi zdobyć kilka twierdz należących do emira bucharskiego. Michaił Czerniajew, przystojny osiłek o wąskich mongolskich oczach i tubalnym głosie, ulubieniec żołnierzy, weteran wojny krymskiej i kaukaskiej, był człowiekiem pomysłowym. Jego żołnierze oblegający twierdzę Czimkent, wykorzystując stary, zapuszczony wodociąg, przez owalny otwór w murze twierdzy głęboką nocą wdarli się do miasta. Pojawili się w księżycową noc niczym zjawy spod ziemi i z łatwością przełamali mizerny opór. Następnie Czerniajew z dwoma tysiącami bagnetów natychmiast ruszył w kierunku starożytnego Taszkientu. Brnął przez burzę piaskową. Piasek wdzierał się wszędzie - we włosy, odzież, jadło. Ale generał kroczył niezmordowanie, z dwunastoma tylko armatami, i nawet burza nie powstrzymała go przed śmiertelnym natarciem na Taszkient. Powitało go miasto ze stutysięczną ludnością, z trzydziestoma tysiącami wojska pod bronią.
Emir był wściekły. Anglicy grozili międzynarodowymi komplikacjami. Czerniajewowi rozkazano działać z całą stanowczością. Pierwszy szturm na Taszkient nie powiódł się. Wieczorem miastem wstrząsały bojowe okrzyki: wrzeszczał tłum, grano na trąbkach, grzmiały bębny, tańczyli bojownicy. Emir obiecał, że wystawi na placu głowy rosyjskich oficerów. Tymczasem już nazajutrz, po zaciekłym szturmie niewielki oddział generała zdobył Taszkient, sześćdziesiąt trzy armaty, mnóstwo prochu i broni.
Generał z mongolskimi oczami świetnie znał psychikę Azjatów. Nazajutrz po zdobyciu Taszkientu uroczyście objechał miasto w asyście zaledwie dwóch kozaków. Wieczorem z całym spokojem udał się do miejscowej łaźni, gdzie, jak gdyby nigdy nic, rozmawiał z mieszkańcami jak swój ze swymi. Wywnioskowano z tego, że Rosjanie przybyli na długo. Wkrótce emir został pokornym wasalem cara.
Potem upadnie także Samarkanda - starożytna stolica wielkiego Timu-ra, gdzie pod błękitną kopułą Mauzoleum, pod dwuchsetpudową płytą marmurowego sarkofagu stała czarna trumna z butwiejącym złotym wiekiem. W trumnie tej spoczywał największy z największych dowódców, bezwzględny Timur.
272