HOLLYWOODZKA HISTORIA
Wszystko to miało miejsce w marcu 1874 roku. Tak się zaczęła „wędrówka w lud".
Jednakże droga do ludu okazała się bynajmniej nie taka prosta. Mapy, którymi się kierowali, były nieścisłe. Dopiero w drodze zrozumieli: w Rosji trzeba się trzymać nie map, lecz wsłuchiwać w rozmowy z ludźmi bywałymi. Przypomniało im się nieśmiertelne porzekadło: „Język do Kijowa zaprowadzi". Kiedy wreszcie dotarli do pierwszej wsi, dobrzy chłopi odmówili im noclegu. Szewców, jak się okazało, pracowało po wsiach bez liku, należało wymyślić sobie inne zajęcie. Szczególnie trudno było udawać włościan - to znaczy kłamać na każdym kroku. Całe lato większość z nich utrzymywała się z prac dorywczych. Z reguły narodników przepędzano z powodu braku umiejętności. Najmowali się do orki, nie potrafiąc zaprząc konia. Przepędzono ich. Pracowali przy połowie ryb, ale nie umieli odpowiednio ustawić sieci. Znowu zostali przepędzeni. Jeden z uczestników wspominał:
A jednak były to dla mnie szczęśliwe chwile... jak lekko się wtedy oddychało.
Aczkolwiek trafialiśmy ciągle kulą w płot. Pamiętam, jak znalazłem w swej
koszuli jakieś białe pchły; mówię o tym do pracujących z nami, a ci ze śmiechu omal nie skonali - jakie pchły? Z byka spadłeś, chłopie, toż to wszy!
Tak szlacheckie latorośle zapoznawały się z najpopularniejszym wśród ludu insektem.
Cały czas jednak wykonywali podstawowe zadanie - agitowali chłopów.
W umówionych miejscach czekała na nich zakazana literatura. Dostarczali jej towarzysze na furach pod sianem. Literaturę drukowali emigranci na Zachodzie i z wielkim trudem przemycali do Rosji. Okazało się jednak, że nie ma jej komu rozdawać. Nikt z chłopów nie umiał czytać
- wszyscy byli niepiśmienni. Postanowiono czytać im na głos. Ale chłopi wcale nie chcieli słuchać. W najlepszym wypadku zasypiali, w gorszym szli z donosami na dziwnych „włościan", którzy nie potrafią orać, ale umieją czytać. Tylko raz jeden narodnik, Nikołaj Morozow, podczas czytania antyrządowych wierszy dostrzegł zainteresowanie na twarzy jednego z chłopów, a nawet jakieś szczególne zatroskanie.
Natychmiast przerwał czytanie.
- Zdaje mi się, że chcesz o coś zapytać? - rzekł z nadzieją w głosie.
- Dobre masz buty - powiedział chłop, wskazując na jego nogi.
- Gdzieżeś takie kupił i za ile?
Coraz częściej prowadzono takie rozmowy:
- Co my tutaj robimy?! Czas tylko tracimy. Widzisz przecież, co to za ludzie... Zwierzęta z nich zrobiono, a nawet gorzej. Zwierzę przynajmniej
283