trudno się dziwić. Przypuszczam, że widok takiego transportu oberwańców musi być naprawdę bardzo obrzydliwy. Ja już tego nie czuję, bo sama do jego obrzydliwości się przyczyniam. Ale oni - ta jakaś sowiecka inteligencja - na każdym kroku unikają ostentacyjnie wszelkiego zetknięcia się z nami. To pewne, że i my nie szukamy ich towarzystwa, obserwujemy ich jednak tak samo, jak oni obserwują nas, gdy pociągi nasze stoją czasem długo bok w bok koło siebie. Nie wiem, co to może być za warstwa? Nie wieś, to pewne. I nie całkiem małe miasteczka. Kobiety mają malowane usta i paznokcie. Choć zmięte teraz i wymęczone drogą, choć owe czerwone paznokcie miewają często bardzo czarne obwódki, odziane są z pewną pretensją, z pewnym mozolnie pomysłowym brakiem smaku. Urzędniczki? Nauczycielki? Studentki? Nie wiem. Gromadom wiszących u okien dzieci mówią często o higienie, krzyczą, żeby nie brały do ust brudnych palców - raz było coś o witaminach. Są to zatem osoby mające jakie takie pojęcie o niejednym. A przecież ruchy ich, mimika, intonacja głosu, sposób mówienia, wszystko w nich i wszystko na nich ma w sobie jakąś tak antypatyczną, nieuleczalną wulgarność - i to tę typową, tutejszą kultumą wulgarność, że się otrząsam na ich widok tak prawie, jak one otrząsają się na mój. Sama wulgarność nie zawsze jest winą, ale zdaje mi się, że wina zaczyna się już chyba tam, gdzie się kończy samokrytyka, a rozpucha niczym nieumotywowana, wyniosła zadu-fałość chamstwa, przeświadczonego, że osiągnęło szczyty. Czy może być coś bardziej irytującego jak niedorozwinięty prymityw powleczony pokostem pseudokultury i pseudocywilizacji?
Ów niewczesny, tani, sowiecki pokost, którym posmarowano tu ludzi - po uprzednim wmówieniu w nich oczywiście, że są gotowi, cywilizowani i kulturalni - odebrał im rozpęd w dążeniu do rzeczywistej kultury, oswoił z łatwizną przez szybkie a rzekome osiągnięcie celu, zmylił ich, zbałamucił, tanio nakarmił ambicję i pozwolił poprzestać z dumą na nieporozumieniu...
Takie właśnie są te mijające nas w osobnych wagonach, wzgardliwe, kultume Sowietki o brudnych, czerwono lakierowanych paznokciach.
Owe sowieckie transporty prócz chłodni mają jeszcze czasem swoją własną, jadącą z nimi wagon-aptekę. Można w niej kupić aspirynę, hiper-mangan, krople Inoziemcowa, borową wazelinę, maść na świerzb, saba-dylę na wszy, puder i podłe perfumy. Wszystko bezprzykładnie tanio.
15 października mijamy Buzułuk!
292