PODRÓŻ DO BRAZYLII
Znaczenie pierwszej większej podróży statku szkolnego było bardzo doniosłe.
Garstka ludzi w całej Polsce zdawała sobie sprawę, że czas upływa, a tymczasem na odcinku morskim panuje całkowity zastój. Jeśli nawet niezupełnie słuszną okazałaby się wypowiadana przez Niemców opinia, iż jesteśmy krajem sezonowym, to w każdym razie zanosiło się na to, że stracimy wszelkie korzyści płynące z posiadania własnego wybrzeża.
Społeczeństwo polskie wiedziało o morzu bardzo mało — zajęte sprawami sobie bliższymi — morzem interesowało się bardzo niewiele.
Dwie podróże odbyte przez statek szkolny w lecie roku 1922 do Birkenhead pozostały bez większego oddźwięku, ale dla kapitana Ziółkowskiego i dla mnie miały tę wielką korzyść, że mogliśmy sprawdzić, jaką wartość na morzu posiada stary i spracowany „Lwów”. Doszliśmy do wniosku, że w braku czegoś lepszego „Lwów” powinien być dostatecznie dobry, żebyśmy spróbowali wykonać wszystko to, czego się od nas zażąda.
Podróż do Brazylii nosiła w sobie posmak pewnego egzo-tyzmu i to zwróciło większą uwagę społeczeństwa. Przed wyjściem na morze umówiłem się z redakcją „Słowa Pomorskiego”, że będę nadsyłać korespondencję z podróży, którą też drukowano natychmiast po nadejściu poczty. Zresztą w całej prasie krajowej zaczęły się ukazywać częste wiadomości o przebiegu podróży statku szkolnego.
Kapitanem statku szkolnego nadal pozostawał pan Tadeusz Ziółkowski. Sam udawałem się w tę podróż jako kierownik nauk, dzieląc jednak z kapitanem niejeden trud. Starszym
281