scy, Galikowa, Grzybkowscy, zawszona rodzina gajowego, garbus z żoną. Robią nam miejsce między sobą. My - to znaczy teraz już tylko pan Szczepan i ja, bo z całej naszej grupy zostało nas tylko dwoje. Reszta się gdzieś rozpełzła.
Dowiadujemy się, że dziś nie jedziemy jeszcze dalej. Nawet nie będą nas teraz ładować. Cudownie! Zachód jest ciepły i błękitny, wybieram więc z worka wszystkie brudy, bezcenny kawałek mydła i idę się kąpać i prać nad rzekę.
Rozlana szeroko wśród piaszczystych brzegów, szalona pono w swym biegu Amu-daria wymuliła tu sobie różne łagodne i zrównoważone zatoczki, kanały i odnogi. Wszystko to teraz pełne paplających dzieci, kąpiących się lub piorących swoje łachy ludzi. Woda jest ciepła i błękitna nawet z bliska. Wynajduję mniej zmąconą, odludną zatokę i oto po tygodniach nierozbierania się i niemycia mogę się wreszcie wykąpać! Woda w dotknięciu jest gładka i śliska jak deszczówka. Piorę w niej rzeczy i myję głowę. Na ciepłym wietrze włosy wysychają mi pod rękami. Bardzo błogo wspominam tę chwilę. Nie potrzebuję się nigdzie śpieszyć. Nikt na mnie nie czeka. Nigdzie mnie nie pędzą. Jestem też sama, co czasem bardzo przyjemnie.
Nad brzegiem mojej zatoczki kłębi się wężowisko suchych korzeni, zwiezionych tu rzeką Bóg wie z jak daleka, jako jedyny w tych stronach opał. Spiętrzone tu w wysokie, poplątane zwały, w miarę potrzeby ładowane bywają na arby i rozwożone po bezdrzewnej okolicy. Teraz, w złotawej godzinie zachodu, gładkie a zagmatwane, robią wrażenie gigantycznych, pousychanych ośmiornic, alg czy pająków. I najdziwniejsze, że pachną. Idzie od tych korzeni przyśniony, nieuchwytny zapach, coś niby cynamon czy sandałowe drzewo. Zawiewa, kiedy chce, i mija, nim się go zdoła rozeznać - ciepły, korzenny, egzotyczny. Wyłapując go chciwie z powietrza, uświadamiam sobie nagle, że wącham oto głęboki, nieznajomy Wschód.
Włosy i wyprana bielizna były już suche jak pieprz, gdy dochodziłam do naszego obozowiska. Osobną radość sprawia w tych warunkach myśl, że ma się w worku pod głową - miast brudów - wyprane, słońcem i wiatrem nasiąknięte rzeczy. Nie będzie to wcale przesadą, gdy powiem, że świadomość taka wpływa wprost na psychikę, że może zdecydować o moralnym samopoczuciu człowieka! Wybite wszy, umyta głowa, wyprana bielizna... Jest wprost cudownie!
308