przybrzeżne od strony morza i całą Zatokę Gdańską, na przestrzeni Gdynia—Hel. Pierwszą ofiarą lotnictwa niemieckiego na tej trasie padł statek żeglugi przybrzeżnej „Jadwiga”, kursujący z Gdyni do Helu dwa razy dziennie według stałego rozkładu jazdy. W dniu tym statek jak zwykle wypłynął z portu gdyńskiego o godz. 7 rano. W połowie drogi napadły go i ostrzelały z broni pokładowej trzy niemieckie samoloty [...] Statek bronił się tylko manewrowaniem, gdyż wcale nie był uzbrojony. Przybył do Helu z dużym opóźnieniem. Ściany kabin i burty statku postrzelane były pociskami karabinowymi. Wyładowano spośród pasażerów kilku rannych. Jechali nim przeważnie rezerwiści, zdążający z kartami powołania do oddziałów helskich, oraz marynarze kurierzy pocztowi z Dowództwa Floty i patrol żandarmerii, który dnia poprzedniego odkonwojował do Gdyni ostatni pociąg ewakuacyjny z Helu.
Pod wrażeniem przebytego ataku lotniczego na zatoce, kapitan statku postanowił zatrzymać się w porcie helskim do wieczora i dopiero pod osłoną nocy wrócić do Gdyni. Początkowo na Helu nikt temu nie przeciwstawiał się. Dopiero po nalocie o godz. 14, gdy większość bomb spadła na port handlowy, gdzie właśnie stał statek „Jadwiga”, kmdr Steyer polecił mi statek ten natychmiast odesłać do Gdyni, gdyż swoim białym kolorem daje cel orientacyjny dla nieprzyjacielskiego lotnictwa. Polecenie to przekazałem kapitanowi statku, ten jednak, widząc krążące nad zatoką samoloty niemieckie, wzbraniał się podjąć przed nocą rejs do Gdyni. Na kategoryczne wezwanie go do podporządkowania się rozkazowi dowódcy Rejonu Umocnionego, poprosił o przydzielenie do ochrony okrętu wojennego, posiadającego na pokładzie broń przeciwlotniczą. Zadanie to przypadło trawlerowi „Czajka”, uzbrojonemu w jedno działko przeciwlotnicze i dwa ciężkie karabiny maszynowe.
I tak w towarzystwie ORP „Czajka” statek „Jadwiga” spokojnie odpłynął zaraz po południu. Na redzie przed portem gdyńskim zaatakowały go myśliwce, a następnie bombowce niemieckie. Po krótkiej walce ogniowej ORP „Czajka” został poważnie uszkodzony, a statek „Jadwiga” trafiony bombami zatonął. Na „Jadwidze” pasażerów nie było. Opowiadano później, że cała załoga zginęła. „Czajka” natomiast późną nocą powróciła do portu wojennego w Helu1.
280
Przedstawione przez autora okoliczności przejścia „Jadwigi” w asyście trałowca „Czajka” z Helu do Gdyni nie pokrywają się z relacją na ten temat kpt. mar. Aleksego Czerwińskiego, dowódcy trałowca. Według niego „Czajka” otrzymała 1 września wczesnym popołudniem rozkaz przeprowadzenia z Gdyni na Hel przez wyimaginowaną własną zagrodę minową statku żeglugi przybrzeżnej. Obie jednostki dotarły pod Hel w czasie bombardowania cypla półwyspu. „Czajka”, prowadząc ogień do bombowców nurkowych, wyszła z nalotu bez strat i uszkodzeń, po czym powróciła na Oksywie. O losie statku pasażerskiego relacja nie wspomina. Według Z. Boczkowskiego (op. cit., s. 27—31), eskortowanym przez „Czajkę” statkiem była nie „Jadwiga”, lecz „Wanda”.