talizman przyniesie je naprawdę... Dwa czy trzy razy kupiłyśmy sobie tu melony, a raz popełniamy po prostu szaleństwo! Idziemy do stołówki! Człowiek doprawdy głowę traci, kiedy poczuje pełną kabzę!
Taka sowiecka stołówka - to lokal jedyny w swoim rodzaju. Coś niby dworcowa hala, pełna małych, ciemną ceratą nakrytych stolików. Ściany po sufit zawieszone propagandą: wojenne afisze, napisy na czerwonych szmatach, slogany, hasła, wreszcie obrazy, niektóre wielkości prawie ekranów kinowych. W głębi bufet o pustych szklanych szafkach, bmnatna butla ze zwietrzałym piwem, parę szklanek, kilka lepów na muchy i towarzyszka bufetowa. W bufecie tym prócz piwa dostać można jeszcze jaja na twardo. Ceny nie pamiętam, ale nie musiała być bardzo przystępna, skoro - tak spragnione odmiany w pożywieniu - zdobyłyśmy się na kupno czterech tylko! Zamówiłyśmy sobie za to jajecznicę! Jak szaleć, to szaleć. Oddawszy bon we właściwym okienku, siadamy przy jednym z ceratowych stolików i czekamy, rozglądając się po tej ponurej hali.
Nie. Te obraziska na ścianach mogą człowiekowi naprawdę apetyt odebrać. Cóż to za gruba, bezczelna blaga! Tu - ojcowsko uśmiechnięty Stalin ściska rękę jakiejś wypasionej, strojnej stachanówce. Tam różowe, dorodne dzieci - dzieci, jakich na oczy nikt w Rosji nie widział -wieńczą kwiatami portret Lenina. Indziej błogo uśmiechnięta stamszka w schludnym, jasnym pokoju słucha radia. Tu komsomolec w skórzanej kurtce jeździ na traktorze. Szczęście proletariatu w pracy, w domu, w szkole, dobrobyt, pogoda, radość, zapał, wdzięczność dla reżymu. Jednym słowem wrzaskliwa, tania, ordynarna blaga, i to - wbrew wszelkiej oczywistości - tak białą nicią szyta, że już nawet nie irytuje. Człowiek najwyżej wzrusza ramionami.
Zastanawia się tylko zdumiony, gdzie się podziała rosyjska sztuka. Nie śni się przecie nikomu, że była. Gdzie są malarze i artyści? Wiadomo, że wszelkie talenty i wszystkie sztuki w Rosji wprzężono w rydwan propagandy. Sztuka dla sztuki - to burżujski wymysł przecież! Reżym uznaje i popiera tylko taką, która się bez reszty sprzedała sprawie. Dobrze więc - ale gdzie ona jest?! Bohomazy, które widuje się po dworcach, stołówkach i oknach sklepowych, to jedna obraza boska. Same knoty, gwazdro-ny, kicze! Przyjmijmy, że wielka sztuka nie dociera wszędzie, że znaleźć ją można w istocie po wielkich miastach, w stolicy. Ale afisze? Afisz jak mucha dolatuje wszędzie i obsiada wszystko. Nie widziałam ani jednego, który by - prócz wiadomo jakiej treści - zawierał coś ponadto, miał
328