Istambuł do Konstancy, dokąd mieliśmy przybyć 22 września.
Podczas postoju w Pireusie przybył na statek poseł Juije-wicz i zaprosił grono osób do siebie na śniadanie w Atenach. Wymusił na mnie obietnicę, że również przyjdę, chociaż się wymawiałem, gdyż miałem obawę, czy zdążę na czas oznaczony. I rzeczywiście, pomimo pośpiechu przyjechałem do poselstwa z opóźnieniem piętnastominutowym. Zauważyłem, że woźny jest zażenowany i nie wiedział, co ma ze mną zrobić. Otworzyły się rozsuwane drzwi, wyszedł na spotkanie poseł, spostrzegłem, że wszyscy siedzą przy stole. Cofnąć się było za późno. Jak się okazało, przy stole siedziało 12 osób. Pani ministrowa przesądna była co do trzynastki. Sprawę udało się załatwić w ten sposób, że attache Poselstwa pan Zygmunt Jankowski zgodził się uprzejmie ustąpić mi swoje miejsce i usiadł przy stoliku osobnym. Panią ministrową to uspokoiło. 1
Agentem Linii w Pireusie i Atenach został pan Kuźma Ar-wanitidi, wzrostu raczej niskiego, krępawy, zawsze dokładnie ogolony, o twarzy Greka Anglika. Ubranie miał zawsze czarne, cygaro w ustach. Mówił doskonale po rosyjsku, angielsku, francusku, niemiecku i po grecku. Jako najbliższego współpracownika miał Leoniada, któremu najzupełniej ufał. Posiadał duży majątek w południowej Rosji, który częściowo zdołał wywieźć, kilkadziesiąt domów w Istambule, które mu wszystkie skonfiskowano i w dodatku zabroniono raz na zawsze wjazdu do Turcji. Przed wyjściem z Pireusu wsiadł na „Polonię” i popłynął z nami do Konstancy. Bardzo mu się podobało towarzystwo polskie, a zwłaszcza panie. W barze przesiadywał do późnej godziny, wypijając znaczną ilość rozmaitych alkoholi. Stewardzi zaczynali go coraz bardziej lubić, niebawem Kuźma czuł się na statku jak u siebie w domu.
Dla mnie podróż przez południk Morza Adriatyckiego była jakby nową. Byłem w roku 1910 w Pireusie przed awansem oficerskim. Teraz wszystko się zmieniło. W Grecji nie tyle, ile w llircji. Istambuł robił wrażenie prowincjonalnego miasta rosyjskiego. Dziwny wydawał się napis na tablicy przy przystanku tramwajowym „durak”. Nawiązaliśmy jak najściślejsze stosunki z ambasadorem Jerzym Potockim, z konsulem generalnym
364