ŚMIERĆ CESARZA
oficera. Carewicz natychmiast popędził schodami na dół. Za nim podążyła Maria Fiodorowna.
Wysłaniec zdołał tylko powiedzieć: „Cesarz został straszliwie ranny!".
Ogromny carewicz w generalskim szynelu z malutką carówną u boku pomknęli w dwuosobowych saniach do Pałacu Zimowego.
Ale mknąć długo im się nie udało. Cały Newski przy placu Pałacowym i sam plac okazały się zapełnione tłumem ludzkim. Już wkrótce ich sanie z trudem torowały sobie drogę w tej ciżbie.
W tej samej chwili w pałacu wielkiego księcia Michała Mikołaje wieża, który udał się do Maneżu, jego młodsi synowie postanowili wybrać sięna łyżwy wraz z trzynastoletnim synem carewicza, Nikim (tak nazywano przyszłego cara Mikołaja II w rodzinie Romanowów).
Wielki książę Aleksander Michajłowicz wspominał:
Mieliśmy wstąpić po niego, gdy rozległ się huk potężnego wybuchu... następnie drugi. Wkrótce do pokoju wbiegł zdyszany lokaj.
- Cesarz zabity! - zawołał. -1 wielki książę Michał Mikołajewicz też! Ich ciała zawieziono do Pałacu Zimowego.
Na jego krzyk matka wybiegła ze swego pokoju. Wszyscy rzuciliśmy się ku wyjściu, do karety stojącej u podjazdu i pomknęliśmy do Pałacu Zimowego. Po drodze dogonił nas batalion lejbgwardii Pułku Prieobrażeńskiego, gwardziści z przewieszonymi przez ramię karabinami pędzili w tym samym kierunku.
Wielkie plamy czarnej krwi - na marmurowych stopniach i potem wzdłuż korytarza - wskazywały nam drogę do gabinetu cesarza. Ojciec stał w drzwiach gabinetu, wydając rozkazy służbie. Mateczka, wstrząśnięta tym, że nic mu się nie stało, upadła zemdlona...
Cesarz Aleksander II leżał na kanapie przy biurku. Był nieprzytomny... Wyglądał strasznie... Jedno oko zamknięte, drugie patrzyło przed siebie bez żadnego wyrazu... Co chwila wchodzili, jeden po drugim, członkowie rodziny cesarskiej. Pokój był przepełniony... Wchodząc, następca rozpłakał się i powiedział: „Oto czego dożyliśmy" i objął wielkich książąt - brata Włodzimierza Aleksandrowicza i stryja Michała Mikołajewicza. Wbiegła, zarzuciwszy na siebie, co miała pod ręką, księżna Juriewska... Ponoć jakiś nadto gorliwy strażnik usiłował ją zatrzymać przy wejściu... Padła na ciało cara, obsypując jego ręce pocałunkami i krzycząc: „Sasza! Sasza!" Było to nie do zniesienia. Wielkie księżne wybuchły szlochami. Lejbmedyk Siergiej Botkin dokonywał oględzin konającego... Na pytanie carewicza, jak długo jeszcze będzie żył cesarz - odpowiedział: „Jakieś piętnaście minut".
Jednocześnie po zakrwawionych marmurowych schodach prowadzono chłopczyka w marynarskim mundurku. Był to nowy następca - trzynastoletni Niki. Kroczył, starając się nie deptać po krwi dziadka.
465