cisków i łusek było tak sprawne, że każde działo było zdolne oddać 15 strzałów na minutę, co stanowiło razem około 60 pocisków na minutę.
Po kilku minutach kanonady dał się słyszeć głos dalmierzysty: „Ogień na pokładzie niemieckiego okrętu”. Nieprzyjaciel strzelał jakiś czas, nawet ogniem ciągłym, ale niecelnym. Pierwszy nieprzyjacielski okręt położył zasłonę dymną, aby osłonić płonący okręt. Jakiś czas strzelaliśmy jeszcze do wystającego z zasłony dymnej masztu okrętu. Przyszedł rozkaz dowódcy artylerii por. mar. Kowalskiego, aby przerwać ogień. Walka była krótka.
Były różne wersje co do tego spotkania. Jedno jest pewne, że nieprzyjaciel miał większe szanse, był silniejszy, atakował w ruchu z blaskiem wschodzącego słońca, przez co miał lepszą widoczność. Mógł on strzelać ogniem scentralizowanym, a jednak doznał porażki. Oba pirackie okręty zostały uszkodzone. Jeden z nich stracił nawet zdolność manewrowania 1.
„Wicher” nie został trafiony, tylko dwóch marynarzy było lekko rannych.
Dnia 3 września po porannym ataku hitlerowskich niszczycieli, w którym odnieśliśmy sukces, nastąpiła jakby chwila spokoju. Około godz. 10 dowódca dał rozkaz, aby ta część załogi, która nie może brać udziału w walce powietrznej z wrogiem, opuściła okręt i udała się na Półwysep Helski. Na okręcie został", tylk:>,część załogi potrzebna do obsługi dwulufowych nkm i ciężkich karabh-.J-w' maszynowych oraz część załogi maszynowej, konieczna dla utrzymania ruchu pomocniczego w maszynowni (był on niezbędny dla wytwarzania prądu elektrycznego potrzebnego dla sygnalizacji, oświetlenia i uruchomienia w razie potrzeby przekaźników artyleryjskich). Ja zostałem na okręcie dla obsługi artyleryjskich urządzeń elektrycznych. W tym stanie nie dano nam arii chwili odpoczynku, samoloty ciągle atakowały lub obserwowińy nas z dużej wysokości. O godz. 15 wysłuchałem na radiostacji komunikatu radiowego, że Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom i że idą z pomocą napadniętej Polsce lądem, powietrzem i morzem.
Po odebraniu tej wiadomości, fizycznie i duchowo poczułem się silniejszy. Idąc z radiostacji zajrzałem do centrali artyleryjskiej, gdzie st. mar, Klonowicz i st. mar. Żegała stali w pogotowiu nad konżugatorena, jako nastawniczowie skoków odchyleniowych. Zajrzałem do hali przetwornic artyleryjskich, gdzie stał na stanowisku jako mój zastępca do obsługi urządzeń elektrycznych artylerii st. mar. Iwiński. Na pomoście bojowym {czuwał] ppor. mar. Mamak. Była to chwila spokoju, bo tylko na wysokości około 3000 m nad nami krążyły jakieś samoloty, do których z powodu nadmiernej wysokości nie strzelano. Celowniczowie broni przeciwlotniczej śledzili je i trzymali na celownikach.
Były to widocznie samoloty obserwacyjne, gdyż lotu swego nie obniża-
64
Na temat wyników boju z niszczycielami niemieckimi patrz przypis 12 i 13 do relacji de Waldena.