było większe być może z tego powodu, że na reformy szkolnictwa przeznaczono majątek pojezuicki i przy okazji troski o polskie dzieci można się tu było obłowić.
Zdawałoby się więc, że wszystko jest jasne i winniśmy kołtuna włączyć do muzeum narodowych symboli. Otóż niezupełnie tak to wygląda. Claude Quetel kreśli historię nazwy syfilisu, jako sposobu na piętnowanie innych nacji. Mówiło się o chorobie hiszpańskiej, francuskiej, włoskiej, u nas Prusacy powiadali o panoszącej się w stolicy pladze, pod nazwą warschauer bel. Wielką Armię w 1812 roku zwyciężyła nie tylko zima, ale również epidemia tyfusu, który przenosił się przez wszy, znajdujące sobie schronienie w wojskowej garderobie. Dziesiątkujący Niemców tyfus nazwany został zaraz rosyjską chorobą, bo przybył z Rosji. Nazwa hańbi. Moskalem zwano u nas smark z nosa, a na wschodzie karaluchy, które zaobserwowano jako emigrantów rosyjskich w XVII w. Na pewno za późno. Niemieckie karaluchy we wschodnich Niemczech nazywane były Russen, ale zauważono je już w XVI w. Dla odmiany na północy Niemcy zwali owe stworzonka Duńczykami; we Włoszech mieszkańcy Sieny: „Flo-rentyńczykami”, a Florencji wprost przeciwnie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeżeli przyjdzie nam na myśl coś budzącego odrazę, to posiada to również nazwę hańbiącą naszych najbliższych sąsiadów. Jak prusaki, jak szczury nazywane w Ir-landii „francuskimi myszami”. Nawet panująca w Anglii hanowerska dynastia dostąpiła zaszczytu ochrzczenia nowego przybysza w Anglii XVIII w., szczura śniadego, zwanego pospolicie szczurem hanowerskim. I oto kiedy przyjrzymy się kołtunowi, jawnym się staje jego ksenofobiczny aspekt. Wprawdzie Samuel Bogumił Linde jako podstawową niemiecką formę kołtuna podawał w 1808 r. Weichselzopf, jednak wśród niemieckich nazw kołtuna popularnością cieszyły się też Hexenzopf czy Judenzopf, wskazujące na głowy czarownicy i Żyda, wielkich kozłów ofiarnych nowożytnej Europy. Marian Zakrzewski zauważył, że w Niemczech jeszcze w 1830 r. napotkać można było na wsi przypadki kołtuna, W biografii Marcina Lutra napotykamy interesujący fragment, w którym katolik XVI-wieczny rozpoznaje w narzeczonej luterankę. Panna młoda musi koniecznie ściągnąć z głowy chustkę. Kiedy okazuje się, że ma na głowie strnpicń,
kołtun gruby na trzy palce, pozlepiany, dziedziczny po ojcu, narzeczony przepędza „mniszą dziwkę”, która własną osobą zademonstrowała, na co chorują luteranie.
Ziarnko prawdy
Coś przecież jest w tym, że u nas odpowiedzialnością za kołtuna obarczano Żydów, Rosjan, Niemcy jednak nikomu nie przyszli do głowy. Teoria uznająca kołtun za chorobę zagnieździła się na dobre na uniwersytecie w Wilnie, gdzie jej wielkim zwolennikiem był Józef Frank. W 1815 r. z tryumfem donosił, że wykrył kołtuna u „pięknej i młodej” hrabiny Radziszewskiej. Oczywiście kołtun był „ukryty” i medyk przemyślnie postanowił „skierować go” na włosy. Oznacza to tyle, że hrabina przestała dbać o włosy i je obcinać, i kołtun w istocie musiał się pojawić. Nieszczęsna dziewczyna błagała lekarza, by pozwolił jej obciąć szkaradną bułę, na co ten groził jej śmiercią, jeżeli nic pozwoli się kołtunowi rozwinąć. Wreszcie Radziszewska nie wytrzymała, włosy obcięto i jak pisze Frank z nieskrywaną satysfakcją: „Śmierć nic kazała na siebie długo czekać”. W tym samym czasie zespół wileńskich lekarzy, na czele z drem Zenonem Cywińskim, obciął bez szkody dla pacjentów kilkaset kołtunów. Także Karol Marcinkowski wierzył jeszcze, że kołtun jest chorobą. Jak podaje Teofil Matecki, spis z 1842 r. wykazał w Wielkim Księstwie Poznańskim 5327 przypadków kołtuna. Poczciwy proboszcz parafii kościańskiej w połowie XIX stulecia odnotowywał zgony spowodowane przez plica polonica, W latach 1854-1865 umrzeć tam miało z tego powodu 11 osób. Na początku naszego stulecia na 6,5 tys. przypadków kołtuna w Prusach, prawie wszystkie przypadały na wchodnią część państwa, z czego w rejencji poznańskiej odnotowywano 2,5 tys, przypadków kołtuna, kwidzyńskiej 1,3 tys. i tyleż w gdańskiej. Otto Neumann z Bydgoszczy opisywał, jako jeden z wiciu - przypadek rekruta z kołtunem długości 40 i szerokości 30 cm.
Pozytywistyczne prace Dobrzyckiego (1876 r.) i Józefa Dietla (1862 r.) zwalczały kołtuna, jako przesąd i wzywały do oświecania w tej materii ludu. Na wschodnich obszarach polski natknąć się można było powszechnie na cala związaną z Gośćcem