czesnem hutnictwem a sposobami, stosowanemi przez niektóre ludy niecywilizowane, posiadające dość rozwiniętą technikę hutniczą.T Nie-t wielkie piece, lepione przeważnie z gliny i nieprzewyższające cztero-^metroTrej^ wysokości, wiazhhy u wielu ludów ^ńzjT i Afrykh Zwykle I one posiadają otwory dia przepuszczania dmuchawek miechów, poruszanych ręcznie; tylko tu i owdzie są w użyciu wysmukłe komi-nowate piece, obywające się bez miechów, a natomiast korzystające wyłącznie z przeciągu powietrza.
Obok wytapiania rudy żelaznej w piecach, podobnych do opisa-nyclfwyzei Putgarskicn, ^spotykały sie śrón Śtnwian północnych, ną Kusi, sposoby znacznie pierwotniejsze. Niestety, oprócz paru wzmia-hek' w literaturze, żadnych bliższych wiadomości o nich nie posiadamy. Byłoby zaś rzeczą wielce pożądaną znaleźć gdzieś na wołyń-skiem Polesiu, lub w innej okolicy północnej Rusi, starców-wieśniaków, którzyby umieli szczegółowo opowiedzieć o tych prymitywnych sposobach i podać odnośną nomenklaturę. Osobiście szukałem takich napróżno. Nawet o wyrabianiu żelaza w piecach i kuciu go przy pomocy młotów wodnych - czem się na Polesiu trudnili przeważnie, czy wyłącznie przybysze z Polski — ludność już naogół zapomniała.
371. Dawniejsi autorzy mówią o hutnictwie włościańskiem-Jbar-dzo mało. V. Marakujey stwierdza jednak (1879 r.), że na ^olesiu^) „rudnicy dobywają błotną rudę i obrabiają ją na m i e j s cu" wałkami "wielkierm jaK głowa ludzka; poczem rudę odwożą do miejscowych kuźni, gdzie wykuwa się z niej i'wytapia żelazo; część żelaza otrzymuje rudnik na własność, wyrabia on z niego sośniki (narogi do socliy) i inne drobne przedmioty". Ważniejszą jest wiadomość o dobywaniu żelaza, podana w roku 1887 przez J. Rostafińskiego. Powtarzam ją tu dosłownie na odpowiedzialność wspomnianego autora: „prosty piec, który wołyniak dziś jeszcze w chacie ustawia, troć hę węgli i ni i e eh, oto wszystko, czego potrzeba do otrzymania w ciągu kilku godzin tego cennego kruszcu". Żałować należy, że prof. Rostafiński nie podał źródła, skąd tę bardzo zajmującą informację za-czerpał.
Dla orjeutaoji, jak taki, ustawiany w chacie, piec hutniczy mógł mniej więcej wyglądać oraz dla ułatwienia dalszych w tym kierunku poszukiwań, podaję opis, dotyczący południowo-środkowej Syberji a skreślony w roku 1783 przez Georgiego. Piec tamtejszych tubylców „znajduje się w zimowem mieszkaniu i składa z półku-listej, na piędź głębokiej jamy, wygrzebanej w gliniastej podłodze, przy której to jamie z jednego boku znajduje się małe wcięcie, służące do umocowania dwuręcznych miechów. Do jamy dopasowana jest sklepiona gliniana pokrywa, tworząca wraz z jamą w przekroju płaskawą kulę. U wierzchu tej pokrywy jest otwór szeroki na 2 cale. — Gdy mają pławić, wtedy napełniają piec węglem na tyle drobnym, aby przechodził przez otwór, i zapalają go. Kiedy węgiel się w pełni rozpali, wtenczas, przy nieprzerwanem dęciu w miechy, wrzucają do pieca przez otwór