w sierpniu 1040 a., po to odrzucał raz po raz przedkładane przez czeskiego isięcia prośby o pokój i przyjęcie go do łask, połączone tj obietnicą osobistego stawiennictwa , przed oblicze seniora,^aby po trudnym i kosztownym zwycięstwie zadowolić się czczym upokorzeniem napadniętego lennika i wspaniałomyślnie zostawić mu wszystkie bez wyjątku nabytki, stanowiące przedtem casus belli? Takiej „błędnorycerskiej” polityki jednego z najwybitniejszych cesarzy nie mogłaby usprawiedliwić nawet potrzeba pozyskania pomocy czeskiej na wojnę węgierską, bo przyjęcie wypędzonego Piotra w Niemczech nastąpiło jeszcze przed trzecią wyprawą na Czechy, po zakończeniu której obowiązek restytucji zabranych przez Brzetysława dóbr był nadal postulowany. Powrót zwierzchnictwa nad Czechami nie mógł być uważany za sukces, gdyż zwierzchnictwa tego 'Brzetysław nigdy nie odmawiał, toteż hołd ratyzboński nie [równoważył poniesionych strat w wojnie — z cesarskiego punktu widzenia — domowej, gdzie nawet ubytek w ludziach księcia czeskiego mógł być oceniony jako zmniejszenie na przyszłość ogólnego potencjału militarnego imperium, nie mówiąc już o prestiżowym uszczerbku niemieckiego monarchy wobec wiernego dotąd lennika. Dla większego zaś komizmu sytuacji pokonany książę miałby składać śmiech budzącą przysięgę, że nigdy nie wyciągnie ręki po to, po co i tak sięgać nigdy nie miał zamiaru i nie zabierze niczego więcej prócz tego, co chciał sobie zabrać. Czyżby naprawdę wojna niemiecko-czeska była tylko jakimś .przypadkowym kaprysem godnym Kaliguli?
Jest chyba jasne, że istotnym powodem interwencji cesarstwa nie mogły być owe „duae regiones”, skoro z lekkim sercem mógł je następnie Henryk pozostawić we władaniu czeskim, a nawet grozie Kazimierzowi, kiedy ten pokusił się później o ich odzyskanie. Powodem tym musiało być owo „plus”, z którego przysiągł Brzetysław „nihil sibimet submittere”; widocznie na takie wzmocnienie terytorium Czech dyplomacja cesarska pozwolić nie mogła. Truizmem już jest twierdzenie, że pierwszą zasadą polityki niemieckiej wobec..Słowiańszczyzny zachodniej była konserwacja swoistej równowagi sił w tym rejonie, nie dopuszczająca, do powstania takiego organizmu państwowego, który byłby w . stanie podjąć się zjednoczenia tego obszaru w jednej monarchii. Stąd w rywalizacji polsko-czeskiej Niemcy po-' pierali zawsze państwo aktualnie słabsze. Gdy w czasach Mieszka I siły obu księstw były równe, interwencja niemiecka występuje po stronie dalej położonej Polski, w przeciwieństwie do Czech nie prowadzącej ekspansji nad średnią Łabą. Kiedy natomiast monarchia Chrobrego wystąpiła jako czynnik centralizujący wśród Słowian zachodnich, cesarstwo podtrzymywało przeciw niej siły odśrodkowe, broniące własnej odrębności państwowej, w tym Czechy, co zadecydowało o pluralizmie politycznym tej części Słowiańszczyzny. W czasach Brzetysława państwo niemieckie zaangażowało się w odbudowę rozbitej Polski, jako czyn- , nika neutralizującego ponowny, widocznie z jego punktu widzenia nadmierny, wzrost siły Czech. Po studiach Kętrzyńskiego i Novotnego nie zamierzam oczywiście przypisywać „imprezie Brzetysława” planów Chrobrego, którego doświadczenia stanowią moment zwrotny w dziejach 'zachodniej Słowiańszczyzny jako pojęciowej całości Nie sposób jednak wątpić, że czeski książę zamierzał rozpad państwa polskiego wykorzystać maksymalnie, ile tylko mógł. Zamiary te mogły dworowi niemieckiemu nasunąć obawy o zwichnięcie równowagi sił. Postanowiono odbudować monarchię polską, jednak niekoniecznie integralną terytorialnie, skoro pewne nabytki pozostały przy Czechach. Można by nawet powiedzieć, że nabytki te wyrównywały dopiero proporcję powierzchni obu państw słowiańskich, dotychczas kształtującą się na korzyść Polski, i przez to pomagały w realizacji niemieckiej myśli politycznej. W takim zaś razie pokój ratyzboński miałby dla interesów Henryka III swój głęboki sens i znaczenie.
Dla uściślenia naszego wywodu trzeba raz jeszcze rozpatrzyć lokalizację owych „dwóch regionów”, jak również określić owo „plus”, które w pokoju ratyzbońskim Brzetysław zwrócić musiał polskiemu Kazimierzowi. W „regionach” można widzieć albo dzielnice nowego typu, albo dawne terytoria plemienne, o których na Śląsku wspomina Thietmar. Nomenklatura ich mogłaby świadczyć raczej za obszarami mniejszymi, a więc plemiennymi, jednakże wykrojenie z całego obszaru Śląska dwóch takich terytoriów, obejmujących Wrocław, i oddanie ich Czechom jest w świetle naszej znajomości owych okręgów geograficznie nieprawdopodobne. Proponowana zaś przez Kętrzyńskiego granica wzdłuż Odry nie pokrywa się z owymi tery-
121