(A) 8
NICHOLAS J. WHEELER, ALEX J. BELLAMY
zysu uchodźców wywołanego represjonowaniem Kurdów przez reżim Saddama Husajna, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja zadecydowały o użyciu sił zbrojnych w kwietniu 1991 roku w celu stworzenia „bezpiecznych przystani” (safe havens) dla Kurdów. Zdaniem Jamesa Mayalla, państwa zachodnie zdecydowały się na ochronę ludności kurdyjskiej, ponieważ „zainteresowanie mediów losem uchodźców wzdłuż granicy z Turcją zagrażało pozycji, którą dzięki samej wojnie zdobyły rządy zachodnie” (Mayall 1991, s. 426).
Podobnie interwencję zbrojną USA w Somalii w grudniu 1992 roku należy postrzegać jako odpowiedź na współczucie wyrażane przez społeczeństwo amerykańskie. Niemniej jednak poczucie solidarności z cierpiącymi Somalijczykami zniknęło wraz z obrazami śmierci amerykańskich żołnierzy na ulicach Mogadiszu, Fakt przerwania akcji po zabiciu 18 amerykańskich komandosów (rangersów) w strzelaninie w październiku 1993 roku wskazuje na niestałość opinii publicznej. Obrazy głodujących i umierających mieszkańców Somalii przekonały administrację prezydenta Busha do rozpoczęcia misji humanitarnej, lecz gdy opinia publiczna ujrzała zdjęcia ciał amerykańskich żołnierzy ciągniętych ulicami Mogadiszu, administracja prezydenta Clintona poczuła się zmuszona do przyjęcia planu wycofania wszystkich swoich żołnierzy z Somalii. Wydarzenia te stały się bodaj najlepszą ilustracją dwuznaczności „efektu CNN”: może on prowadzić do wymuszenia na rządzie podjęcia interwencji humanitarnej, ale jednocześnie obrazy ofiar własnych bardzo szybko potrafią przyczynić się do rozczarowania opinii publicznej i głosów wzywających do zakończenia interwencji.
W wypadku obu opisanych powyżej interwencji zadziałał podobny mechanizm. Decydenci polityczni podjęli działania wychodzące naprzeciw humanitarnym sentymentom opinii publicznej. Jednakże — choć wrażliwość na reakcję opinii społeczeństw zachodnich odegrała znaczącą rolę - kłamstwem byłoby nieprzyznanie, iż kwestie moralne w pewnym stopniu również przyczyniły się do rozpoczęcia interwencji. Wniosek wynikający z powyższych rozważań wskazuje, że nawet gdy brak żywotnych interesów w danym regionie, państwa liberalne mogą zdecydować się na interwencję humanitarną w obliczu poważnych nacisków ze strony opinii publicznej. Oczywiście, w obydwu wypadkach trudno byłoby obronić twierdzenie realistów mówiące o ukrywaniu przez państwa politycznych interesów pod „płaszczykiem” humanitaryzmu. Niemniej jednak interwencja humanitarna spowodowana obawą o utratę poparcia wśród krajowych wyborców nie spełnia kryteriów zaproponowanych przez Bhikhu Parekha, według którego jest to działanie „motywowane głównie poczuciem wspólnoty ludzkiej i współczuciem dla bliźnich” (Parekh 1997, s. 54).
Jeśli motywy interwencji w Somalii i północnym Iraku nie spełniają kryteriów prawdziwej interwencji humanitarnej według Parekha, to jeszcze trudniej byłoby jako taką zakwalifikować interwencję Francji w Rwandzie w lipcu 1994 roku. Była ona bowiem jawnym przypadkiem nadużycia. Pomimo powoływania się przez rząd francuski na wyłącznie humanitarny charakter operacji, stanowisko to nie wytrzymuje krytyki oraz wymowy faktów, które sugerowały wykorzystanie pojęcia interwencji humanitarnej jako „listka figowego” skrywającego realizację interesu narodowego. Francja przez 20 lat wspierała jednopartyjny reżim Hutu do tego stopnia, że wysłała swoje oddziały do walki przeciw Rwandyjskiemu Frontowi Patriotycznemu (FPR), działającemu z terytorium sąsiedniej Ugandy i zagrażającemu przejęciem władzy w Rwandzie w latach 1990 i 1993. Francuski prezydent Franęois Mitterand usilnie starał się o odnowienie, gwałtownie
podupadającej, pozycji i wiarygodności Francji w Afryce. Obawiał się zwycięstwa FPR we francuskojęzycznej Rwandzie, co prowadziłoby do przejęcia kontroli przez siły anglojęzyczne.
Według Bruce’a Jonesa przypadek Rwandy powinien skłonić do poszerzenia tradycyjnej definicji interwencji humanitarnej i skupienia się na nadrzędności pobudek, prowadzących do osiągnięcia humanitarnych celów. Rysunek 25.1 przedstawia zaproponowaną przez Jonesa matrycę służącą ocenie humanitarnego charakteru interwencji. By zilustrować jej funkcjonowanie, trzy pola zostały zapełnione przykładami omawianymi w tym rozdziale. Jones nie rozwija własnego rozumienia motywów humanitarnych, jednak niezwykle pomocne jest wyobrażenie poziomej linii jego schematu jako kontinuum między wyłącznie humanitarnymi motywami a ich całkowitym brakiem. Akcje rozpoczęte pod presją opinii publicznej nie są równorzędne z bezinteresownym działaniem odwołującym się głównie do motywów humanitarnych, lecz powinno się je umieścić bliżej tego końca osi. Istnieją przecież takie przypadki, gdy państwo ewidentnie wykorzystuje hasła humanitaryzmu w celu realizacji swojego interesu narodowego. Linia pionowa schematu wskazuje na porażkę lub sukces interwencji w kategoriach osiągniętych celów humanitarnych. Takie ujęcie nasuwa jednak dalsze pytanie - co można określić jako udaną interwencję humanitarną? To będzie przedmiotem rozważań w dalszej części rozdziału.
Kwestie moralne, jakie pojawiły się po francuskiej interwencji w Kwnml/i#, poina* gają zrozumieć, dlaczego społeczność międzynarodowa nic potrafiła położyć kie mu pm-kalacji ludobójstwa rozpoczętego na początku kwietniu 1994 roku. Silom hnnciiNklm udało się zapobiec śmierci pewnej liczby osób, przybyły one jednak zbyt późno, by powstrzymać ludobójstwo. Porażka społeczności międzynarodowej świadczy o ograni czonym polu działania państw jako strażników praw człowieka. Dwadzieścia lat po wydarzeniach w Kambodży, masowych morderstwach Pol Pola (sławetne „pola śmierci"), odpowiedź na sytuację w Rwandzie świadczyła o ciągłym przywiązaniu do postaw pań-stwocentrycznych. Solidarność społeczności międzynarodowej w obliczu ludobójstwa ograniczyła się do moralnego oburzenia oraz dostarczenia pomocy ofiarom.
Jeśli interwencję francuską w Rwandzie skrytykowano, mówiąc, źc była za słaba i podjęta zbyt późno, to interwencję NATO w Kosowie w roku 1999 uznano za nieproporcjonalnie silnąi podjętą za wcześnie. Broniąc decyzji NATO o użyciu siły, przytacza się trzy argumenty. Po pierwsze, działania serbskie zmuszające Kosowarów do opuszczenia zamieszkiwanego przez nich terytorium stanowiły naruszenie wielu międzynarodowych zobowiązań podpisanych przez Jugosławię i groziły kryzysem humanitarnym. Po drugie, rządy państw NATO, wskazując na ustanowione ad hoc trybunały wojskowe w celu rozpatrywania przestępstw dokonanych w trakcie wojny w Chorwacji i Bośni, twierdziły, że Serbowie ponownie dopuszczali się zbrodni przeciwko ludzkości, a prawdopodobnie również zbrodni ludobójstwa. Po trzecie, twierdzono, iż użycie siły wobec albańskich mieszkańców Kosowa przez reżim Milośevicia naruszało globalne normy praw’ człowieka, a zatem NATO było moralnie zobowiązane do podjęcia odpowiednich kroków, by zapobiec dalszym działaniom, gdyż w innym wypadku stałyby się współodpowiedzialne za okrucieństwa, których dopuszczali się Serbowie.
Bliższa analiza uzasadnień formułowanych przez państwa zachodnie uczestniczące w tej interwencji sugeruje, że choć intencje humanitarne uznać można za podstawowy impuls do działania, nie był to jednak jedyny motyw. Jak przyznał ówczesny brytyjski