>4 Słowa wstępne
Anie - a jeśli o mnie chodzi, to również jedno* c z e ś n i c się pod nimi podpisuję — to wybór ideologiczny nie określa bytu krytyki i jej sankcją nie może być sprawda*..." Czemu te „różne zasady" mogą współistnieć? Po prostu dlatego, że dają równie przekonywający - czytaj: spoisty, składny, ogarniający sporo składników - obraz dzieła literackiego lub raczej obraz zrozumienia dzieła, do jakiego jesteśmy zdolni. Metody bowiem, jakimi się posługujemy, mówią w ostatecznym rachunku mniej o dziele aniżeli o nas samych, podobnie jak o epoce, kiedy żyjemy i prowadzimy nasze dociekania. „Głównym więc grzechem nie jest w krytyce ideologia, ale przemilczenie ideologii; to przemilczenie ma swą nazwę: dobre samopoczucie albo, jeśli kto woli, zła wiara. Jakże bowiem uwierzyć, że dzieło jest przedmiotem zewnętrznym wobec psychiki i historii człowieka, który mu stawia pytania?" Pytania krytyka przesądzają o dziele, ponieważ nie można uciec od historii, czyli od działania. „...Krytyka nie jest tabelą wyników ani zespołem sądów: jest w istocie działalnością, to znaczy szeregiem aktów intelektualnych, zanurzonych głęboko w historycznym i subiektywnym istnieniu [...] ich sprawcy. Czy działalność może być sprawdzi -wa»? Słucha ona zupełnie innych reguł."
Odrzucając poszukiwanie „prawdy" dzieła - jego ostatecznego sensu, sekretu, przyczyny — może Barthes zastąpić demistyfikowanie rozumieniem, krytyczną napastliwość - pokojowym współistnieniem języków. „Ponieważ krytyka jest tylko metajęzykiem, jej zadaniem nie jest wcale odkrywanie prawd, lecz jedynie walent-ności. Język sam w sobie nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy, jest walentny lub nie: walentny, to znaczy stanowiący zwarty system znaków. Reguły, które rządzą językiem literatury, nie przesądzają o zgodności tego języka z rzeczywistością (cokolwiek by mniemały szkoły realistyczne), ale tylko o podporządkowaniu go systemowi znaków, które obrał autor." Zarazem jednak
dzieło literackie bytuje w historii i motc zostać wotw* miane U tylko przez inne systemy znaków, którymi po* sługuje się dana epoka, powiedzmy nasza. Tym władnie zajmuje się krytyka: jej zadaniem nie jest „odkrywa nie w badanym dziele czy autorze czegoś ukrytego, głębokiego, tajemniczego, co mogło pozostać do tej pory nie zauważone [...) lecz jedynie dopasowywanie (...) języka współczesnej epoki (cgzystencjalizmu, marksizmu, psychoanalizy) do języka, to znaczy formalnego systemu konieczności logicznych, wypracowanego przez autora. «Dowód# krytyczny nie odsyła do prawdy, po nieważ wypowiedź krytyczna - podobnie zresztą jak logiczna - jest zawsze tylko tautologię: polega ona w końcu na powiedzeniu (ze spóźnieniem, ale cała krytyka zawiera się właśnie w tym opóźnieniu, luóre nic jest opróżnione ze znaczenia), źe Radne to Radne, źc Proust to Proust."
Jak widać, do strukturalizmu doprowadził Barthcs’a jego radykalny historyzm. Nie możemy opisać i zrozumieć dzieła niezależnie od epoki, w której żyjemy; ale też metody, jakimi się posługujemy, nie odkrywają żadnej prawdziwej i ostatecznej „istoty" dzieła, a tylko tłumaczą znaki, z których się ono składa, na znaczenia dostępne nam i w danej epoce aktualne. Dzieje się tak dlatego, że - jak mówi Barthes - dzieło wprowadza w świat jakiś sens, ale nigdy sens jedyny; źc przypomina pytanie z zawieszoną odpowiedzią albo pytanie, na które istnieje wiele odpowiedzi. „Literatura jako system znaczący nie jest systemem jednoznacznym, jest jakby significans z niepewnym significatum" } Sigm-ficatum (znaczone) uzupełnia dopiero czytelnik, którego rozumienie zależy znowuż od epoki i od języka (języków), którymi się ona posługuje. Krytyk czy czytelnik nie mogą wyskoczyć poza historię i dlatego wszelkie
1 K. Falidaa, R. Baribes i jego metod* krytycy**. „Paw-giąć humanistyczny”, 1966, nr j.