56 Wprowadzenie
względu na skończoną wiedzę, jaką posiadamy, to pod względem nieskończonej naszej ignorancji jesteśmy wszyscy sobie równi.
XVII
Na zakończenie podjąć chcę jeszcze jeden problem.
W teorii filozoficznej, którą powinniśmy odrzucić jako fałszywą, zawsze odnaleźć można jakąś ideę wartą zachowania, zwłaszcza jeśli jej szukamy. Czy dotyczy to również teorii ostatecznych źródeł wiedzy?
Myślę, że dotyczy. Twierdzę, że jest to jedna z dwóch głównych idei, na których wspiera się doktryna nadprzyrodzonych źródeł wszelkiej wiedzy.
Pierwsza z nich, fałszywa, powiada iż musimy uzasadniać wiedzę czy też nasze teorie przytaczając racje pozytywne, przemawiające na ich rzecz, to jest racje mogące je ustanowić lub co najmniej nadać im wysokie prawdopodobieństwo, a w każdym razie mocniejsze od tych, które dotąd ostały się krytycyzmowi. Zgodnie z tą ideą odwoływać się musimy, jak twierdziłem, do jakiegoś ostatecznego autorytatywnego źródła, co jeszcze nie rozstrzyga kwestii, czy ma to być autorytet ludzki czy pozaludzki (to jest nadprzyrodzony).
Zgodnie z drugą ideą, której doniosłe znaczenie podkreślał Russell, żaden autorytet ludzki nie jest władny dekretować, co jest prawdą; prawdzie musimy się podporządkować, stoi ona ponad wszelkim ludzkim autorytetem.
Te dwie idee razem wzięte niemal bezpośrednio prowadzą do wniosku, że wiedza nasza płynąć musi z pozaludzkich źródeł; wniosek ten sprzyja obłudzie i stosowaniu przemocy wobec tych, którzy odmawiają podporządkowania się świętej prawdzie.
Niektórzy z tych, co słusznie odrzucają ten wniosek, nie odrzucają niestety pierwszej idei, to jest przekonania o istnieniu ostatecznych źródeł wiedzy. W zamian nie akceptują drugiej - zgodnie z którą prawda stoi ponad wszelkim ludzkim autorytetem. Podważają tym samym koncepcję prawdy obiektywnej i powszechnych kryteriów krytycyzmu i racjonalności.
Powinniśmy więc, jak sądzę, zrezygnować z koncepcji ostatecznych źródeł wiedzy i uznać, że wszelka wiedza ma pochodzenie ludzkie, że przemieszana jest z naszymi błędami, przeświadczeniami, marzeniami i nadziejami, a jedyne, co nam pozostaje, to szukanie po omacku prawdy, nawet gdyby była ona poza naszym zasięgiem. Poszukiwanie to bywa czasem natchnione, ale strzec się musimy przekonania, choćby głęboko zintemalizowanego, że natchnieniu przysługuje jakikolwiek autorytet, boski czy inny. Jeśli zatem zgadzamy się, że w królestwie wiedzy nie istnieje żaden nie podlegający krytyce autorytet, to nie narażając się na niebezpieczeństwo utrzymywać możemy i powinniśmy pogląd, że prawda stoi ponad wszelkim ludzkim autorytetem. Bez niej bowiem nie ma ani obiektywnych kryteriów badań, ani krytyki przypuszczeń, ani drążenia tego, co nieznane, ani wreszcie samego dążenia do wiedzy.