JĘZYK POLSKI
PYTANIE Z
1
Wyjaśnij, odwołując się do podanego fragmentu „Krzyżaków" Henryka Sienkiewicza i do innego utworu literackiego, jaką funkcję może pełnić w utworze literackim archaizacja.
[
[
Górze im! - odrzekł Jurand.
I znów zapadło milczenie. Zbyszko jednak, pomiarkowawszy, iż okazując swoją zawziętość na Niemców, trafia do serca Jurandowego, rzekł:
- Nie daruję ja za swoje, choć mało mi już szyi nie ucięli. Tu zwrócił się ku Danusi i dodał:
- Ona mnie zratowała.
- Wiem - rzekł Jurand.
- A nie krzywiście o to?
- Skoroś jpj ślubował, to jej służ, bo jest taki rycerski obyczaj.. Zbyszko zawahał się nieco, lecz po chwili począł mówić z widocznym niepokojem:
- Bo to uważcie... nałęczką mi głowę nakryła... Wszystko rycerstwo słyszało i franciszkanin, który był przy mnie z krzyżem, słyszał, jako rzekła: „Mój ci jest!” I pewno, iż niczyj inny do śmierci nie będę, tak mi dopomóż Bóg.
To rzekłszy, przyklęknął znów i chcąc pokazać, że zna rycerski obyczaj, ucałował z wielką czcią oba trzewiki siedzącej na poręczy od krzesła Danusi, po czym wstał i zwróciwszy się do Juranda, zapytał:
- Widzieliście taką drugą... co?
A Jurand założył nagle na głowę swe straszne mężo-bójcze ręce - i zamknąwszy powieki, odrzekł głucho:
- Widziałem, ale Niemce ci mi ją zabili.
- To słuchajcie - rzekł z zapałem Zbyszko - jedna nam krzywda i jedna pomsta. I naszych kupę z Bogdańca, co im konie w młace polgnęły, psubraty z kusz wystrzelali... Już wy nikogo lepszego ode mnie do waszej roboty nie znajdziecie... Nie nowina mi to! Spytajcie stryka. Na kopie alibo na topory, na długie alibo na krótkie miecze, za jedno mi! A powiadał wam stryk o onych Fryzach?... Narżnę ja wam Niemców jako baranów, a co do dziewczyny, to wam, klękajęcy, ślubuję, jako się będę o nią bodaj z samym piekielnym starostą potykał i jako nie odstąpię jej ni za ziemię, ni za stada, ni za sprzęt żaden, a choćby mi i zamek o szklanych oknach bez niej dawali, to i zamek porzucę, a za nią na kraj świata powędruję.
Jurand siedział czas jakiś z głową w dłoniach, lecz wreszcie ocknął się jakoby ze snu i rzekł z żałością i smutkiem:
- Udałeś ty mi się, pachołku, ale ci jej nie dam, bo nie tobie ona pisana, nieboże!
Zbyszko, usłyszawszy to, aż oniemiał i począł patrzeć na Juranda okrągłymi oczyma, nie mogąc słowa przemówić.
Lecz Danusia przyszła mu w pomoc. Bardzo jej miły był Zbyszko i miło jej było uchodzić nie za „skrzata”, ale za „źrzałą dziewkę”. Podobały jej się izrękowiny, i słodkości, jakie jej rycerzyk codziennie znosił, więc teraz, gdy zrozumiała, że jej to wszystko chcą odjąć, zsunęła się co prędzej z poręczy krzesła i ukrywszy głowę na kolanach ojca, poczęła wołać:
-Tatulu! tatulu! bo będem płakać!
On zaś widocznie kochał ją nad wszystko, gdyż położył łagodnie dłoń na jej głowie. W twarzy jego nie było ni zawziętości, ni gniewu, tylko smutek.
Zbyszko tymczasem ochłonął i rzekł:
- Jakże to? To woli boskiej chcecie się przeciwić? A na to Jurand:
- Jak będzie wola boska, to ją dostaniesz, jeno ci mojej nie mogę przychylić. Ba, rad bym ci przychylił, ale nielża...
To powiedziawszy, podniósł Danusię i wziąwszy ją na ręce, skierował się ku drzwiom, gdy zaś Zbyszko chciał mu zastąpić drogę, zatrzymał się jeszcze na chwilę i rzekł:
- Nie będę na cię krzyw o rycerskie służby, ale mnie więcej nie pytaj, gdyż nie mogę ci nic rzec. I wyszedł.”