30 Platon
tego, które jest najlepsze. Przytaczam, w jaki sposób popierał swoje prośby, choć może zabierze to za dużo czasu: „Jakiejże będziemy czekali sposobności lepszej od tej — mówił — którą teraz boskie nam zsyła zrządzenie?” Wspominał kolejno o panowaniu nad Italią i Sycylią,
0 swym osobistym znaczeniu i roli, jaką odgrywał w państwie, rozwodził się o młodości Dionizjosa i o jego zapale do filozofii i nauki nader gorącym, o jego bratankach
1 krewnych, tak zawsze skorych, żeby dać się pociągnąć moim naukom i głoszonemu przeze mnie trybowi życia, i nadających się najbardziej do tego, żeby Dionizjosa pociągnąć za sobą. Jeżeli kiedykolwiek, to teraz właśnie może się urzeczywistnić w całej pełni to, czego wyglądamy z tęsknotą, a mianowicie, aby ci sami ludzie byli filozofami i zarazem władcami wielkich państw. Zachęty więc były takie i całe mnóstwo innych w tym rodzaju. Co zaś do moich zapatrywań na tę sprawę, to odczuwałem niepokój myśląc
0 młodych i jak to się w ogóle z nimi ułoży — przelotne są bowiem porywy młodzieńcze i często wprost w przeciwną zwracają się stronę —jeżeli chodzi o Diona, znałem jego charakter poważny z natury, przy czym był już człowiekiem w latach dojrzałych. Gdy się więc zastanawiałem
1 wahałem, czy należy jechać, czy jak się też zdecydować, przeważyło przekonanie, że jechać powinienem: jeżeli się chce przystąpić kiedykolwiek do urzeczywistnienia swych koncepcji co do ustawodawstwa i ustroju państwowego, to teraz właśnie trzeba pokusić się o to. Bo przecie wystarczy jednego tylko człowieka przekonać w dostatecznym stopniu, a dokonam całego zbawczego dzieła. To oto zamierzając i na to się ważąc wyruszyłem z domu. Nie powodowało mną to, co przypuszczają niektórzy, lecz przede wszystkim wzgląd na samego siebie, abym nie musiał kiedyś wstydzić się sam siebie i uznać, że jestem
niby jakieś ze wszech miar puste słowo i nieskory bynajmniej do podjęcia jakiegokolwiek czynu. Bałem się przy tym, że mógłbym zdradzić Diona, nasze zobowiązania wzajemne i łączącą nas przyjaźń, wtedy gdy groziły mu istotnie niebezpieczeństwa, i to niemałe. Jeżeliby coś mu się przydarzyło, czy też, wydalony z kraju przez Dionizjosa i przez innych swoich wrogów, zjawiłby się przed nami jako wygnaniec i zwrócił do nas z następującymi słowami: „Przychodzę do Ciebie, Platonie, na tułaczkę skazany nie dlatego, że mi hoplitów zabrakło i że jeźdźców nie miałem dla odparcia wroga, słów mi Twoich i Twego daru przekonywania zabrakło, którym, wiedziałem, że mocen jesteś w najwyższym stopniu skłaniać młodych do tego, co dobre i sprawiedliwe, i łączyć ich wciąż ze sobą węzłami przyjaźni i zbratania. To mnie więc zawiodło wobec tego, żeś nie spełnił przypadającej na Ciebie części zadania, i dlatego zmuszony byłem opuścić Syrakuzy i znalazłem się tutaj. Moja osobista sprawa to mniejszy jeszcze zarzut dla Ciebie, lecz filozofia, którą wciąż wysławiasz i powiadasz, że nie doznaje czci u innych ludzi, czyż nie została teraz zdradzona wraz ze mną, jeżeli chodzi
0 tę cząstkę zadania, którą Ty miałeś spełnić wobec niej?
1 gdyby się zdarzyło, żebyśmy na przykład mieszkali w Me-garze, zjawiłbyś się przecież z pomocą na moje wezwanie, lub też samego siebie za nader lichego musiałbyś uważać człowieka. Teraz zaś podając jako usprawiedliwienie daleką podróż, długą przeprawę morską i ogrom związanych z nią trudów, sądzisz, że zdołasz uniknąć tego, aby Cię nie pomawiano kiedyś o gnuśność? Nie uda Ci się z pewnością! — Czy mógłbym na te słowa godną znaleźć odpowiedź? Nie mógłbym bynajmniej. Wyruszyłem więc ulegając nakazom rozumu i mając słuszność,-z a>'S<abą,, jak tylko człowiek mieć może najbardziej, i pjtusćił^ni^-
• ? z \ U ę
\ cAr f