XXXII RZYMSKIE RUINY W MALARSTWIE
Nicolasa Berghema (Amsterdam) i liczne klasyczne pejzaże Claude Lorraina: Rzymskie ruiny (Prado), Campo Vaccino (Luwr), Łuk Konstantyna (Londyn), Świątynia w Tivoli (Ermitaż).
Większą wagę przywiązuję do dzieł z epoki romantycznej, które mogą być ilustracjami do omówionych literackich wrażeń z włoskich podróży: mam na myśli Łuk Tytusa i Campo Vaccino Turnera z The Tatę Ga llery w Londynie i dwa niewielkie obrazki Corota, znajdujące się w Luwrze: Widok Forum Rzymskiego i Widok Koloseum. Obraz Turnera w biało-brązowej tonacji przedstawia ogromne rumowisko amfiteatru, przez które po przekątnej sunie procesja. Mnisi w białych szatach niosą chorągwie. Po obu stronach klęczą nabożnie pochylone kobiety. Po lewej stronie obrazu, pod łukiem Tytusa, stoi trzech ojców „kaf owych” (mówiąc językiem Monachomachii). Przed jednym z nich klęczy kobieta, schylona do nóg zakonnika. Corot w Widoku Koloseum przedstawił typowo Chateaubriandowski kontrast nicości dzieł ludzkich (pustka i głusza ruin) i wiecznego życia przyrody (bujna, południowa roślinność na pierwszym planie).
W świetle przedstawionych materiałów podróż do Włoch młodego Krasińskiego nabiera swoistego smaku historycznego. Autor Irydiona zajmuje w polskim romantyzmie oryginalną pozycję. Wszyscy nasi wielcy poeci należeli do cechu romantycznych pielgrzymów. Mimo to Mickiewicz i Słowacki jako podróżnicy zapisali się głównie w dziejach polskiego orientalizmu. Jeden Krasiński został „poetą ruin” i malarzem rzymskiej Kampanii, przyćmiewając nawet takiego znawcę minionych kultur i miłośnika Włoch, jak poeta-malarz-antykwariusz Cyprian Norwid.
Zajrzyjmy do listów autora Irydiona, pisanych w ciągu licznych wojażów do ojca, do angielskiego przyjaciela, Henryka Reeve’a, do Konstantego Gaszyńskiego i Adama
Sołtana. Dnia 5 grudnia 1830 roku pisał do ojca z Rzymu: „Jest pewne uczucie, które dojeżdżając do Rzymu mimowolnie do duszy się wkrada. Coś jakby tchnącego poszanowaniem przed tyloma wiekami sławy, wielkości, zbrodni i nieładu”. Do bazyliki Św. Piotra zaprowadził Krasińskiego Mickiewicz. Kościół Św. Piotra rozczarował Krasińskiego i to w bardzo delikatnym punkcie:
Zanadto myśli się tu o sile i sztuce ludzkiej, by myśleć immediate o Bogu, a potem taka świątynia nie jest tak zgodną z duchem religii chrześcijańskiej, by ją żywo i tkliwie przypominać miała.
To ważny szczegół dla poznania kręgu idei, w którym obracał się młody Krasiński. O wiele silniejsze wrażenie wywarło nań Koloseum. To ciekawa okoliczność, która świadczy, że sam wybór do dramatu epoki wiary i męczeństwa, czyli rewolucyjnego okresu chrześcijaństwa, zawierał krytykę współczesnego stanu Kościoła:
Ale jest drugie miejsce w Rzymie, gdzie byłem i gdzie musiałem, siłą niepojętą przejęty, modlić się z całego serca, z całej duszy do Zbawiciela świata. Jest to Koliseum, które widziałem przy świetle księżyca. Wyobraź sobie, kochany Papa, ogromny okrąg podłużny, z głazów piętrzących się jedne na drugich ułożony, wysoki jak kościół luterski w Warszawie, bez dachu. To jest amfiteatr owalny, dawne siedzenie ludu rzymskiego i cezarów, kiedy rozpływali się w radości widząc krew gladiatora i rozdartą pierś męczennika pierwszych wieków Kościoła. Nad tym budynkiem pustym, spokojnym, umarłym, żywe, niebieskie niebo Italii migające gwiazdami i z swoim księżycem równającym się w blasku z słońcem Północy. Słupy olbrzymie, arkady, przedsienia, kolumny to częścią nadpsute, to częścią jeszcze stoją całe, ale gdzież te pokolenia, które tu pląsały? Stopniowo księżyc wstępował na niebo, kiedy tam byłem i spod cienia wyrywał coraz dalsze części gmachu. Tam arkada wypływa z ciemności, tam obicie z bluszczu, zastępujące teraz dawne z jedwabiu i purpury kobierce.
Weszliśmy na piętra górne, widok był pełnym uroczy-
3
Bibl. Nar. Ser. I, Nr 42 (Z. Krasiński: Irydion)