Włosi nazywają ją honore, Hiszpanie — dignita, a Anglosasi — poczuciem własnej godności. Nigdzie na świecie ludzie nie lubią niegrzecznego, obraźliwego zachowania. Czujemy się nieprzyjemnie, kiedy inni są na nas źli albo kiedy jesteśmy zakłopotani, wyśmiewani czy krytykowani.
To prawda, iż ludzie z kultur propartnerskich są często szczególnie wrażliwi na punkcie zachowania twarzy. Jest tak przypuszczalnie dlatego, że kultury te są zorientowane na grupę. Czyjś wizerunek własny i czyjeś poczucie własnej godności w dużym stopniu zależą od tego, jak ten ktoś jest postrzegany przez innych. Dlatego właśnie biznesmeni przybywający do takich krajów powinni być szczególnie wyczuleni na to, jak mogą tu być interpretowane ich werbalne i niewerbalne „komunikaty”. \\
Skłonność mieszkańców Azji Wschodniej do ukrywania negatywnych uczuć może naprawdę wprawiać w zakłopotanie przybyszy z kultur pro transakcyjnych. Kiedy w 1988 roku przeprowadziliśmy się z Niemiec do Singapuru, postanowiliśmy z żoną spróbować nauczyć się podczas weekendów języka mandaryńskiego1. Zatrudniliśmy Stefanie, miłą młodą osobę, niedawno przybyłą tu z Tajwanu, żeby nam udzielała lekcji.
Moje lekcje zostały brutalnie przerwane pod koniec tego samego roku, gdy odeszła moja mama i musiałem polecieć do Wisconsin na pogrzeb. Na domiar złego, ledwie wróciłem do Singapuru, zadzwonił do mnie brat z kolejną smutną wiadomością, że umarł nasz tata. Jak sobie Państwo wyobrażają, był to dla mnie niezwykle trudny okres.
Tak się złożyło, że z drugiego pogrzebu wróciłem akurat w sobotę i Stefanie wstąpiła do nas, żeby się dowiedzieć, dlaczego opuściłem aż ponad miesiąc lekcji. Pogrążony w smutku połączonym ze zmęczeniem podróżą, wygadałem się, że właśnie zmarli moi oboje rodzice.
Na ułamek sekundy twarz Stefanie przybrała dziwny wyraz i zaparło jej dech. Ale zaraz potem nagle roześmiała mi się prosto w twarz, po czym dalej chichotała przez kilkanaście sekund.
Właściwie, rozumowo dobrze zdawałem sobie sprawę, że ludzie z niektórych kultur azjatyckich pokrywają zdenerwowanie, zakłopotanie i poważny stres śmiechem. Wiedziałem też, że powinienem był wyjawić tę smutną nowinę w sposób bardziej delikatny. Poza tym Stefanie była Chinką wychowaną po konfucjańsku, toteż odnosiła się z reweren-cją do swoich rodziców. Nagłe uświadomienie sobie, że mogłaby stracić ich oboje niemal w tym samym czasie, musiało stanowić dla niej straszny szok.
Niemniej moja natychmiastowa reakcja na jej śmiech miała charakter „trzewiowy”. Poczułem się tak, jakbym nagle otrzymał potężny cios w żołądek. Mimo że pojmowałem, co się stało, miałem trudności z takim samym odnoszeniem się do niej, jak przed tym incydentem. Po kilku tygodniach Stefanie przestała do nas przychodzić i musieliśmy sobie znaleźć nową nauczycielkę mandaryńskiego.
Widzieliśmy już, że w celu unikania konfliktów i konfrontacji negocjatorzy o nastawieniu propartnerskim wykazują skłonność do ostrożności w posługiwaniu się językiem. Uprzejmość w porozumiewaniu się Azjatów, Arabów, Afrykanów i Latynosów pomaga w zachowaniu harmonii między ludźmi. Znaczenia tego, co mówią przy stole przetargowym, można się doszukać raczej w kontekście, w jakim słowa są używane, niż w samych słowach. Amerykański antropolog Edward T. Hall, guru sprawy porozumiewania się ludzi ponad podziałami kulturowymi, ukuł dla tych kultur użyteczny termin „wysoce kontekstowe”.
W przeciwieństwie do takiego sposobu porozumiewania się, znaczenie tego, o czym rozmawiają mieszkańcy północnej Europy, Ameryki Północnej, Australii i Nowej Zelandii, jest bardziej sprecyzowane — zawarte w samych użytych słowach. Słuchacz jest w stanie zrozumieć, co mówią podczas spotkania w interesach, bez potrzeby zbytniego zastanawiania się nad kontekstem. Hall nazwał te kultury „mało kontekstowymi”.
41
Chodzi o oficjalną formę języka chińskiego, opartą na dialekcie pekińskim, którą posługują się ludzie wykształceni.