Cena zl 23,-
— No nie! To po prostu czysty nonsens! Oni sobie swobodnie, całkiem wolni chodzą po świecie, podczas kiedy my spędzamy samotnie Wigilię! Z tym trzeba skończyć! Wszystko jed-iio jakim sposobem, ale musony zdobyć mężów! Nie oszukajmy się, panienki. Młodziutkie to my już nie jesteśmy, a będzie coraz gorzej, ostrzegam! Po prostu czas wyjść za mąż! — Bernardyna uniosła widelec nad talerzem z rybą. Ręka nieruchomo tkwiła w przestrzeni. Gest ręki z uniesionym widelcem był niejako symbolem; to wzrok Bernardyny był widelcem wbijanym po kolei w oczy trzech siedzących przy stole kobiet. Świece skwierczały w lichtarzu. W ciszy, która zapanowała po słowach, dźwięk ten był głośny jak pożar. Diana przybladła i upuściła sztućce na talerz. Oczy Kiciuni zaokrągliły się w zdumieniu, które było równocześnie zachwytem.
— Oczywiście, Becia ma ra-, cję — odezwała się pani Lena,
powracając do karpia i delikatnie oddzielając mięso od ości. — Trzeba pomyśleć o zamąż-pójściu. Ja w każdym razie nie wybiorę się na tamten świat, dokąd was nie zobaczę na ślubnym kobiercu!