Henny była jednak szybsza.
- Dirk czuje się dobrze. Doktor Voss powiedział wczoraj, że wyniki krwi są już znacznie lepsze. Dieta też mu służy. No i mamy jeszcze tę niezwykłą herbatę z Chin. Liście drzewa ginkgo, które podobno czynią prawdziwe cuda. Oprócz tego co wieczór gotujemy wywar z korzenia ginseng. Wiesz, tego słynnego ze swojej uzdrawiającej mocy.
Jej strach odbił się echem w całym domu.
Mężczyzna zamknął oczy i podciągnął wyżej kołdrę.
- Chyba powinnyśmy zostawić teraz Dirka w spokoju. Wizyty zawsze szybko go męczą. Ale to nic dziwnego po tym, co przeszedł.
Bóle nasiliły się.
- Może powinna pani jednak przewieźć męża do szpitala -zasugerował pewnego dnia doktor Voss, gdy Henny odprowadzała go do drzwi. Maja siedziała na schodach z podciągniętymi pod brodę kolanami, rękoma mocno obejmując nogi.
- Nigdy - usłyszała głos matki. - Nie pozwolę, żeby obcy ludzie zajmowali się nim w ostatnich dniach. Dirk potrzebuje nas, miłości swojej rodziny.
- Ale czy to nie nazbyt wiele jak dla pani? On wymaga całodobowej opieki. A do uśmierzenia bólu potrzebna jest in-fuzja.
- Wszystko to można zrobić także tutaj. Zresztą zamówiłam już siostrę z opieki społecznej. Będzie zaglądać codziennie, żeby mi pomóc w praniu. A potem dodatkowo przyjdzie jeszcze jedna pielęgniarka na noc. Przynajmniej na kilka godzin.
- Jest pani kobietą godną podziwu - teraz powtórzył to także doktor Voss.
Leonard nocował w tym czasie u swojego przyjaciela Petera.
Tak będzie dla niego lepiej - zdecydowała matka. Jak na swoich dwanaście lat chłopak był nazbyt ruchliwy i niecierpliwy, mógłby więc zakłócać spokój, tak teraz potrzebny ojcu. W tej chwili liczył się już tylko jej śmiertelnie chory mąż. Oczywiście istniała jeszcze Maja, ale ona nie była już dzieckiem. Z Mają mogła rozmawiać, jak z dorosłym.
- Wiesz, właściwie cieszę się, że twój tata leży teraz tutaj, w salonie - wyszeptała matka, kiedy usiadły na tapczanie przy filiżance zielonej herbaty. - Po prostu nie mogę już spać obok niego. W ostatnich tygodniach to rzężenie stało się niemal nie do zniesienia.
Maja spuściła głowę i milcząco przytaknęła.
- Idź na górę, mamo. Posiedzę tu jeszcze dwie godziny, potem zmieni mnie siostra Rita.
Teraz w opiece społecznej można było zamówić pielęgniarkę lub pielęgniarza również na noc.
- Dobranoc, Maju! - Henny, przechodząc obok, pogłaskała córkę po ramieniu.
- Dobranoc, mamo!
Maja usadowiła się w fotelu bujanym obok łóżka ojca. Odkąd podłączono go do kroplówki, przesypiał niemal cały dzień. Co sekundę ze szklanego pojemnika wytaczała się maleńka kropelka cieczy, która przezroczystą rurką spływała do igły drożnej umieszczonej w ramieniu chorego. Plum, plum, plum...
- W tym płynie jest wszystko, czego pani mąż potrzebuje -wyjaśnił jej mamie doktor Voss. - Teraz bóle ustąpią, ale ma to pewną wadę: nie będzie zbyt świadomy, co się wokół dzieje.
- Grunt, żeby nie cierpiał - stwierdziła Henny Schneider.
Jej głos przefrunął przez pokój jak zbłąkany motyl.
Maja podniosła wzrok, ale matka ciągnęła już dalej.
- Niech pan tylko spojrzy, panie doktorze, ile on dostał kartek, a wczoraj przyszedł ten ogromny kosz z owocami od firmy. Podpisany przez samego szefa: „Wszyscy życzymy Panu rychłego powrotu do zdrowia!” Czyż to nie wzruszające? Teraz dopiero widać, jak bardzo Dirk jest łubiany.
Uczyniła ręką zamaszysty ruch.
- I te wszystkie kwiaty! Każdy przysyła mu kwiaty! - roześmiała się. - Prawie godzinę przeznaczam codziennie na to, żeby je podciąć i zmienić wodę.
Maja spojrzała na kwiaty. Żółte i białe róże, lekko żółtawe frezje, bladoróżowe goździki, przepiękny mieszany bukiet
19