pochwałami nie tylko osoby i charakteru Długosza, lecz zarazem — wylewnie, choć nie bez przemilczeń — także i jego stylu:
Studiis eloąuentiae — pisał tam więc pod koniec owego Życiorysu — operam dare coepit apud Soigneum, et ąuidem sine rhetore, adeoque diiigentia et labore suo insigniter in ea profe-cit, ut facile sibi esset et eleoui et scriberc, quaecumque vellet, ornate et eleganter. Scripsit autem Vitas beati Stanislai et yirginis Kunegundae, Historiamąut perpeluam Polonorum stilo mundissimo et magnifico. Cuius vestigia postea nonnuili secuti in scriptionibus eorum abster-gcrc coeperunt acreicere barbariemsermonis, quae usąue ad ea tempera in promiscuo apud omnes erat 1.
Autorytatywnie humanistyczna wypowiedź pochwalna Kallimacha, stanowiąca poniekąd swoiste „pendant" do interesującej nas Przedmowy dedykacyjnej Długosza, przedmowy — jak już stwierdzono — pod względem formalnym, stylistyczno-wykończeniowym, stanowczo górującej nad mniej tu dojrzałym kształtem pisarskim Annałów, nie może przesłonić faktu wyjątkowo jednak urozmaiconego jej zaplecza pojęciowo-literackiego, całościowo ciągle się jakoś wymykającego uwadze badaczy-historyków. W rzeczywistości bowiem jest to zarówno cenna rozprawa teoretyczna na temat dziejopisarstwa, jak też i list, z rodzaju zresztą najbardziej przy tym osobistych (jako się rzekło: testamentamy'), list nieprzypadkowo również dedykacyjny — co wszystko razem prowadzi-od razu w kilku rozbieżnych kierunkach. Nawet jeżeli pozostawić doraźnie na boku sprawę najbardziej widoczną: poglądów' historio-grańcznych Długosza, wiążących się i zawsze zresztą wiązanych zarówno z antykiem klasycznym (zwłaszcza Liwiusz, dalej Salustiusz, Cycero, Seneka, Kwintylinan, Tacyt i in.)9, jak też oczywiście ze średniowieczem, ale tak samo i ze znanym mu ogólnie od strony tekstów (a miał ich sporo w swej bibliotece) italskim humanizmem łacińskim wieku XV — co od dawna zasługiwałoby stanowczo na pełne opracowanie systematyczno-źródłowe, piórem odpowiedzialnego tu badacza dziejów kultur)'. I nie wgłębiając się również w, bezpośrednie w tej chwili analizy słownikowe czy stylistyczne Długoszowej łaciny, pouczająco w danym wypadku odmiennej, gdyż humanistycznie dopracowanej, na co w ogromnych rozmiarami Annałach zabrakło mu już sił i czasu (a bodaj chyba i sprawności literackiej), a co znowu byłoby zadaniem raczej dla filologa klasycznego. Natomiast ograniczając się z grubsza do zagadnień czysto formalnych dostrzegamy, że sama już nawet „zewnętrzna” sprawa listu dedykacyjnego nasunąć nam musi cd razu szereg refleksji ważkich, badawczo nader istotnych.
('r.nnciażhy mianowicie wyjściowa a personalnie mocno zresztą drażliwa sprawa adresata owej dedykacji: Zbigniewa Oleśnickiego, znakomitego przecież niegdyś antagonisty młodego króla Kazimierza Jagiellończyka, któremu
wzruszająco wierny oraz dozgonnie wdzięczny Długosz z najwyższą lojalnością osobistą i z niemaią zarazem odwagą przypisywał imiennie dzieło swego życia. Wyraźnie ponad głową monarchy-! pomimo nawet wyznaczenia gó przezeń czy desygnowania na arcybiskupstwo lwowskie, skądinąd zresztą dopiero... w trzy lata po śmierci Grzegorza z Sanoka. Przysłowiowa więc w tym wypadku, królewska „musztarda po obiedzie” (wiadomo bowiem, iż dwa lata wcześniej historyk nasz ciężko się przechorował i z trudem się ledwie wyka-raskał) miała bodajże ten skutek, iż oceniający swe życie Długosz pozostał sobą do końca, że niejako urzędowo deklarował się czy powracał duchowo tam, skąd wychodził i dzięki komu. wyrastał.. A może przy tym drażniła go również i perspektywa rozstania się z najbliższym mu zawsze Krakowem, gdzie tenże sam król Kazimierz dopiero niedawno obsadzał siedzibę biskupią kim innym10, a gdzie spracowany Długosz — na co wiele wskazuje — spodziewał się był niebawem odpocząć już na zawsze ? Albo jeszcze inaczej: nazwiskiem wielkiego Oleśnickiego miał nadzieje ubezpieczyć dodatkowo swe opus magnum, tak bardzo równocześnie niezależne i... niewygodne w jego politycznych akcentach (zwłaszcza więc przy Jagielle i przy drugim Jagiellończyku), które skądinąd czy to zniszczyć, czy też przynajmniej odbarwić lub „oczyścić” byłoby czynnikom królewskim względnie łatwo? Dzieło co do którego od lazu przecież świadomie rezygnował z wszelkiej podzięki lub domniemanej ewentualnie nagrody (aby już nie rzec: z „honorarium”), jak o tym świadczy najlepiej omawiana właśnie dedykacja.
I nie chcąc być posądzonym o gołosłowność, dopowiedzieć sobie należy wyjaśniająco jeszcze jedno. To mianowicie, o czym powszechnie dziś -wiadomo z ogólnych m. in. dziejów kultury książkowej oraz wczesnego zwłaszcza drukarstwa, że więc humanistyczna dedykacja imienna na czele książki: zapowiedź' i zadatek renesansowej sławy uwiecznianego w ten sposób mecenasa — była poniekąd równoznaczna z wzajemnym naówczas prawem do rewanżu, odpowiednim do dostojeństwa oraz do możliwości własnych obdarowanego. Nie bez przyczyny dochodziło nawet niekiedy (np. w Niemczech) „do sporów pomiędzy autorem a drukarzem czy wydawcą o prawo dedykowania książki”11, a nie trzeba nam bliżej uświadamiać, że w żadnym razie nie dedykowało się przecież dzieł na ślepo. Nieraz „należało się zatem naprzód wywiedzieć, jakby takie wystąpienie przyjęto [...], kiedy indziej zaś znowu dedykacja — zazwyczaj wysoce kosztowna dla adresata — stawała się czymś, o co się przymawiano i zabiegano bardzo usilnie” I2, jak świadczą chociażby słynne dedykacje Manucjuszowe czy Erazmiańskie.
Wnioski stąd wynikające są pod każdym względem jednoznaczne. Testa-mentarna, gdyż naczelna i zamykająca dzieło życia Diugoszowego dedyka-
łl M. Bobrzyński i S. Smolka, Jan Długosz..., s. 140—141, a także s. 209 nn.
11 T. Ulewicz, Wśród impresorów krakowskich doby renesansu, Kraków 1977, s. 115—116, z powołaniem się na badania W. Kriega, Matrrialien :u einer Er.rwickiungsgesc/uchie der Bucher-Prcise und des Auioren-Honorars vom 15.
----bis zum-20. Jahrhundert, Wien-Zurich 1953, s. 62—64 i 67.
11 Ulewicz, Wśród impresorów krakowskich..., s. 116, ponadto zob. tamże s. 174.
[Ph. Calliraachusl, Vita Ioannis Dlugosch tfnioris canonici Cracoviensis. Ed. M. Brożek, Yarsoviae 1961 (Bi-bliothcca Latina Mcdii et Rcccntioria Aevi, vol. VI), 3. 57.
’ Nowsze tu badania datują się od czasów H. Zeiasberga (Die polnische Geschichtsschreibur.g' des Mittelalieri, Leipzig 1873; po polsku. Warszawa 1877) oraz M. Bobrzyńskiego i S. Smolki (Jan Długosz, jego życie i stanowisko w piśmiennictwie, Kraków 1893), w oparciu głównie o zbiorowe wydanie dzieł Długosza: Opera omnia, staraniem A. Przez1 daieckicgo (Kraków 1878—1887).