__
je zajmuje. Jako Erynie Klitajmestry wynoszą roszczenia kobiet nad roszczenia mężczyzn. Jednakowoż kiedy mówią, że ich zadaniem jest karać zabójstwo (421) [417], zabicie matki czy ojca (514-516) [514], krzywdę wyrządzoną gościom (546) [542], przemoc, która niszczy dom (354-359) [352-361], nie przemawiają jako Erynie Klitajmestry; i żaden rozsądny widz nie pomyśli, że kiedy ma dojść do ostatecznego pojednania, tylko Erynie Klitajmestry miałyby zamieszkać w Attyce, pozostawiając gdzieś w próżni bliżej nieokreśloną ilość tych niepogodzonych - w tym Erynie Agamemnona, o których słyszymy w Ofiarnicach (925), a które faktycznie nie zostały powołane do istnienia, bo Orestes sam pomścił swego ojca. Nie jest to pomieszanie, chyba że dla pedanta. To skrót: publiczność za każdym razem będzie miała na myśli natychmiastową, nieubłaganą, ślepą zemstę. Ajschylos podąża śladem mądrego dramaturgicznego kanonu: nigdy nie wyjaśnia tego, co i tak okaże się oczywiste.
W Agamemnonie mieszkańcy Olimpu mogą zgodnie współdziałać z Eryniami, ponieważ obie strony to siły pierwotne. Jednakże ich wspólny system Sprawiedliwości, który w sztuce dzielą ze wszystkimi ludźmi, obraca się w chaos: król, który berło otrzymał od Zeusa (Agamemnon, 45 [41-43]), został, realizując plan Zeusa, zamordowany i usunięty przez samowolnego tyrana. Sam Orestes zaś znajduje się w sytuacji nie do zniesienia— musi pomścić swego ojca, a pomścić go mu nie wolno. Erynie nie mają nic przeciwko chaosowi, bo nie mają też żadnego udziału w gmachu ludźkiej społeczności. Nie niepokoi ich nieznośny dylemat Orestesa, bo jeśli Orestes zabije swą matkę, jej Erynie zaszczują go na śmierć, a jeśli jej nie zabije, wówczas tropić go będą Erynie Agamemnona. To dość oczywiste. Jednakże wśród bogów młodszych panują inne idee; poza tym to właśnie Zeus wprowadził ideę głoszącą, że źródłem wiedzy jest cierpienie. Mieszkańcy Olimpu, a przynajmniej niektórzy z nich, gmach ludzkiej społeczności otaczali szczególną troską-jako patroni miast bądź ulic, domów bądź rodzin, i jako prawodawcy. Jedni zajmowali się polityczną stroną życia, podczas gdy inni - Dionizos, Demeter, Eros, Ares, pod pewnymi względami Afrodyta - dziedzinami niepolitycznymi.
Otóż w trylogii Ajschylosa dochodzi do rozłamu między mieszkańcami Olimpu a Eryniami. Wyjście z chaosu, którym kończy ń^Agamemnon, utorują Zeus i mieszkańcy Olimpu. W razie konieczności Zeus narzuci nowe prawa, które sam obmyśli; naruszy dawne reguły gwałcąc prawo Mojry, ponieważ chaosowi porządku w żaden inny sposób narzucić się nie da. Dylemat ten można ogólnie wyrazić w takiej oto postaci: nie istnieje nic takiego jak Sprawiedliwość, jeśli król, mąż, ojciec mogą być bezkarnie mordowani, ponieważ oznaczałoby to kres ładu społecznego. Z drugiej strony, istnieją głęboko zakorzenione, a instynktownie wyczuwane świętości i rzeczy, którym dochowuje się wierności, bez których społeczeństwo trwać nie może: dla państwa matkobój-stwo jest zagrożeniem nie mniej śmiertelnym od królobójstwa — a jak się właśnie przekonaliśmy, Ajschylos z matkobójstwem łączy ojcobójstwo i gwałt zadany gościom.
Celem pierwszej części Eumenid, której patronuje Apollo, jest pokazanie, że mieszkańcy Olimpu to szczerzy i zagorzali zwolennicy Króla i Władzy. A
_________,Mittnenuiy”
ponieważ grunt pod to przygotowujnOfiamice, Agamemnon zostaje przedstawiony w innym świetle: zburzenie Troi, na przykład, którego dokonał, nie jest aktem przemocy, który miałby wzbudzić lęk o niego, lecz chwalebnym czynem bohaterskim. W pierwszej części Eumenid Apollona w rzeczy samej otacza jakiś blask; jest czystość, piękno, ład, czego odpowiednikami w sferze ludzkiej są czyste pobudki kierujące działaniami nowych mścicieli. Wyszliśmy z mroku, ale nadal towarzyszą nam wstrząsy. Bo ani skrajne i rozmyślnie nieprzekonujące argumenty Apollona dotyczące prymatu tego, co męskie, ani wyniosła pogarda, jaką okazuje bóstwom starszym, choć w rzeczy samej brutalne, nie pozwalają nam poczuć, że znajdujemy się na twardym gruncie. Jakże mogłoby być inaczej, skoro w Niebie trwa wojna domowa? Przywodzi to na myśl sytuację zPrometeusza, gdzie przeciwnikiem Zeusa jest istota, która może nazywać go młodym i tyrańskim despotą.
W drugiej części sztuki natomiast dominującą postacią jest Atena. Ona zajmuje miejsce Apollona i nawiązując do jego działań, koryguje je. Jej uprzejmość względem Erynii w charakterystyczny sposób kontrastuje z Apollonową pogardą. Są one, jak mówi, istotami niepodobnymi ani do bogów, ani do ludzi; mimo wszystko jednak „to się nie godzi, to nie sprawiedliwe - łajać cudzą szpetotę, gdy kto sam bez skazy (dfion<pov óirra)” [409-410]. Zauważmy najpierw - z góry uchylając zbędne domysły dotyczące powodów, dla których Ajschylos wpadł na ten pomysł - że ów kontrast między bogami stanowi integralną część ogólniejszego schematu. Erynie zgadzają się zaakceptować sąd rozjemczy Ateny przede wszystkim z powodu jej tolerancji i uprzejmości: ze strony totalnie wrogo nastawionego Apollona do żadnej ugody dojść nie może. Ale nie tylko to: Atena przyjmuje ogólniejszy punkt widzenia niż Apollo. Zgadza się z uzasadnieniem Erynii, że strachu nie wolno rugować, strachu przed pewną karą, którą Erynie wymierzają tym, którzy są winni rozlewu krwi, i zasadniczą treść tego uzasadnienia powtarza. Krytykuje metody stosowane przez Erynie: kiedy staje się oczywiste (422-424) [418-419], że ich pogoń za Oreste-sem nie będzie miała końca, słyszymy nutę dezaprobaty, chwilę później zaś łaja Erynie za to, że wykorzystując przysięgę, pragną zwycięstwa złej sprawy. (Chodzi o to, że wzywają Orestesa, by zaprzeczył pod przysięgą jakoby zabił swoją matkę — czego on zrobić nie może; jego obrona nie polega na kwestionowaniu oskarżenia, lecz na usprawiedliwianiu czynu; dla Erynii jednak motyw i okoliczności nie mają znaczenia, Uczy się sam czyn.) Inny poważny mankament odsłaniają ich uzasadnienia. Dowodzą (605) [602], że matkobójstwo jest zbrodnią cięższą niż mężobójstwo, ponieważ syna łączą z matką więzy krwi, mąż zaś krewnym żony nie jest. Argument ów nie świadczy o tym, jak niektórzy sądzili, że Ajschylos - jako badacz starożytności bądź jako teoretyk zajmujący się polityką— miał na myśli starożytne zwyczaje plemienne. Świadczy natomiast o tym, że chodziło mu przede wszystkim o jego sztukę: argument ten stanowi przeciwwagę dla stronniczego argumentu Apollona. Broni on, nie bez racji, więzi małżeńskiej jako fundamentu społeczeństwa. Erynie natomiast deklarują swój brak zainteresowania w tym względzie. Obstają, nie bez racji, przy tym, że nienaruszalne muszą pozostać więzy krwi. ApoUo do-
91