siada pewną rzeczywistość in re, w rzeczy zmysłowej, skąd wydobywa ją intelekt, lecz prowadzi ona tylko do pojęcia, do pewnej przyziemnej definicji, chcącej uchodzić za właściwe znaczenie, nie odsyła zaś już —-od jednego wzlotu medytacji do drugiego, jak idea platońska — do najwyższego znaczenia transcendentnego, które jest „poza bytem w swej godności i w potencji”. I wiemy, z jaką łatwością ten konceptualizm rozpłynie się w nominalizmie Ockhama. Komentatorzy perypa-tetycznych traktatów o fizyce wcale się nie mylili19, kiedy przeciwstawiali historiai (badania) arystoteli-ków — tak bliskie z ducha „historiograficznej” istocie nowoczesnego pozytywizmu — mirabiliom (wydarzeniom rzadkim i cudownym) lub równie dobrze idiotes (wydarzeniom niepowtarzalnym) wszelkich tradycji hermetycznych. Te ostatnie prowadziły dociekania poprzez stosunki „sympatyczne”, przez symboliczne odpo-wiedniości20.
To ześlizgiwanie się w kierunku świata realizmu percepcyjnego, w którym ekspresjonizm — czy wręcz sensualizm — zastępuje ewokacje symboliczne, jest najbardziej widoczne w przejściu od sztuki romańskiej do sztuki gotyckiej. Romańska wiosna zakwitła symboliczną ikonografią otrzymaną w spadku ze Wschodu, ale ta wiosna trwała bardzo krótko w porównaniu z trzema wiekami sztuki „zachodniej”, sztuki zwanej gotycką 21. Sztuka romańska jest sztuką „pośrednią”, wszystko ma w niej ewokacje symboliczne, w przeciwieństwie do sztuki gotyckiej, tak „bezpośredniej”, której iluzjonizm gotyku płomienistego i renesansowy
iluzjonizm będą naturalnym przedłużeniem. To, co przebija w rzeźbiarskich wcieleniach symboli romańskich to chwała Boga i jego nadludzkie zwycięstwo nad śmiercią. To zaś, co ukazują coraz wyraźniej rzeźby gotyckie, to cierpienia człowieka-Boga22.
Podczas gdy styl romański, nie mając tej ciągłości co Bizancjum23, zachował sztukę ikony, opierającą się na teofanicznych zasadach pewnej angelologii, sztuka gotyku ukazywała się w swych procesach rozwojowych jako ten sam typ obrazoburstwa z nadmiaru: akcentowała aż do tego stopnia znaczące, że wymykało się ono z ikony w obraz bardzo naturalistyczny, który tracił swe sakralne znaczenie i stawał się prostym, realistycznym ornamentem, prostym „przedmiotem sztuki”. Rzecz paradoksalna, to nie tyle surowy puryzm świętego Bernarda był obrazoburczy, co estetyczny realizm gotyku zasilany perypatetyczną scholastyką świętego Tomasza. Oczywiście, ta deprecjacja „myśli pośredniej” i ewokacji anielskich, które się z nią łączyły, dokonana przez przyziemny zdrowy rozsądek filozofii arysto-telesowskiej i łacińskiego awerroizmu, nie zaszła z dnia na dzień. Zaznaczy się opór zaledwie skrywany: rozkwit dworności i rycerskości, kult platonicznej miłości u Fedeli d'Amore, jak i franciszkańskie odrodzenie symbolizmu wraz ze świętym Bonawenturą24. Również trzeba zasygnalizować, iż w realizmie niektórych artystów, na przykład Memlinga, a później Boscha, przebija skrywana mistyczność przeobrażająca trywialną drobiazgowość wizji25. Ale jest niemniej prawdziwe, że reżim myśli, jaki. „faustyczny” Zachód przyjął
43