szczęśliwych bóstw 12. Podobnie unieszkodliwiało się wpływ podbitego boga — i automatyzm jego opieki kierowało się ku własnemu ognisku. Sprowadzanie obtych kultów dowodziło nie ich upadku, ale przeciwnie — triumfu I3. Kiedy karty historii odwróciły się i Me-dowie przy poparciu Babilończyków pokonali w 612 r. Asyryjeżyków burząc im Niniwę, nikomu nie przyszło do głowy, by przywieźć do Babilonu posąg Aszura14.
Każdorazowe dźwignięcie się kultu Mar-duka z upadku, zarówno po incydencie z he-tyckim królem Mursilisem I w 1530 r. p.n.e., jak po gwałcie ze strony asyryjskiego władcy Tukulti Ninurty I w XIII wieku, jak wreszcie i po akcie nienawiści asyryjskiego Sennacheryba w 689 r. p.n.e. dowodziło wielkiej siły i znaczenia tego kultu.
Uznawanie faktu dwukrotnego wywiezienia Marduka z Babilonu przez Asyry jeżyków za przejaw jego upadku, czy nawet tylko za sygnał ostrzegawczy informujący o zagrożo-
12 „Rzym przywłaszczył sobie kulty zwyciężonych miast, kiedy np. poprzez „enocatio” przejmuje opiekuńcze bóstwo wroga (Veii), albo kiedy pozostawia wprawdzie kult na swoim pierwotnym miejscu, ale pod kapłańską kontrolą i z jednoczesnym wprowadzeniem do Rzymu”. A. Brelich, Romische Eeligion. Religion in Geschickte und Gegenioart, t. 5, 1961, szp. 1147.
18 Por. G. Mensching, Synkretismus, Feligions geschichtlich. Religion in Geschichie und Gegen-wart, t. 6, 1962, szp. 566.
14 H. Schmokel, Mesopotamien, w: Kulturgeschi-chte des Alten Orienty Stuttgart 1961.
nej pozycji tego boga, byłoby czymś powierzchownym i nie opartym na znajomości porównawczej historii religii. O upadku wiary świadczy nie walka przeciwników, nie akty przemocy, lecz zwykłe zobojętnienie, odwrócenie się od bóstwa i szukanie nowych dróg.
Przykładem takiego odwrócenia się od Marduka i świadomego zobojętnienia było panowanie ostatniego króla nowobabilońskie-go. sędziwego Nabonida (lata 555—539).
Reforma religijna Nabonida stanowi przykład pierwszego poważnego nadszarpnięcia autorytetu kultu Marduka, a przez to i całej religii panującej aż od zamierzchłych czasów Sumerów. Odezwało się tu coś więcej niż wojenne rozgrywki. Nie była to gra pozareli-gijnych sił — militarnych czy politycznych. Walkę bóstwu wypowiedział człowiek fanatycznie religijny, wychowany w północnym Harranie przez matkę kapłankę Sina. Był on zwolennikiem tego kultu, zanim wyniosła go na tron walcząca o wpływy w Babilonie polityczna partia wyznawców Sina. Toteż dźwigał ciężar władzy, zdecydowany na przeciwstawienie się wielowiekowej hegemonii cywilizacyjnej stolicy dolnego Międzyrzecza, aby w ten sposób wydobyć z zapomnienia dorobek innych, usuniętych dotąd w cień miast kraju.
Dotychczasowy kult bóstwa, zwanego dla podkreślenia jego mądrości czworookim i czworouchym, zaczyna się chwiać nie w wyniku ślepej wojennej gry, ale wskutek przemyślanej akcji człowieka, który dzierżył wla-
43