Dziś na grapie znów go spotkałem.
Znów go widzę, czuję i słyszę I z łakomstwem wielkim połykam Widok, co me serce kołysze.
Murań klęknął na dwa kolana I przeciąga się grzbietem rudym Pod Okulnem Rdzawa Polana Szafranowym zakwitła cudem.
I Tatr wyrzeźbione popiersie Na cokole jurgowskich piargów Halny wieje po kępach wierszem.
Potok szuka z brzegiem zatargów.
Tu na grapie w smrekowej ramie Stoi mego serca kaplica.
Prócz Turbacza i Babiej Góry Niebu kłania się Sokolica.
Rybi Potok i Biała Woda
Już w szampańskie wpadły objęcia.
Słonko stułę podało złotą,
Tęcza była świadkiem poczęcia.
Białki, naszej kochanej rzeki.
Co przyrzekła wierność góralom Podhalańskim i spiskim - na wieki.
Piargom, kępom, lasom i halom.
( hcę ten widok oprawić w złoto.
A gdyby go brakło czasami.
Obiecuję karmić tęsknotą I obficie podlewać łzami.
Aniele, stróżu mojego dzieciństwa Piórami swoich skrzydeł ciągle mnie dotykaj Bądź mi zawsze nad miejscem owym wymarzonym Gdzie się niebo nadziei z piekłem ziemi styka
Chcę Cię trzymać za rękę, jak na starym sztychu Chcę Ci wyjawić wszystko to co mi doskwiera Muszę ten sztych odnaleźć w rupieciach na strychu Niech nadzieja jak Anioł nigdy nie umiera
Bo choć serce mam duże, nie wiem czy w nim zmieszczę Wszystko czegom doświadczył w mym dzieciństwa raju Chociaż pamięć zawodna i obraz się maże To muzykanci wspomnień ciągle głośno grają
Rano. wieczór czy nocą, a najbardziej we dnie Potrzebna mi jest bliskość szumu twoich skrzydeł Bym nie został bezczelnie na wylot przebity Sterczącymi ostrzami ludzkiej pychy wideł
W czasach, gdy ludzie Boga na urlop wysłali A bezrozumne karły mają Go zastąpić Boże. godzinę próby racz karłom ustalić By zdążyli uwierzyć, zanim zdążą zwątpić
161